Przejdź do treści

Słowacja po wyborach. Powrót przeszłości

Robert Fico po raz piąty wygrał wybory na Słowacji i po raz czwarty będzie premierem. Dokąd poprowadzi kraj?

Kiedy pięć lat temu ustępował ze stanowiska premiera, wydawało się, że to definitywny koniec jego kariery. Przez rok rządził jego zastępca, a po wyborach władzę przejęła dotychczasowa opozycja.

Nikt chyba wtedy nie przypuszczał, że nim miną dwa lata, spora część słowackich wyborców zatęskni za człowiekiem, pod którego rządami mafie podporządkowały sobie sędziów i wysokich funkcjonariuszy policji. Nikt chyba nie sądził, że tak wielu ludzi zapomni o zamordowanym dziennikarzu Jánie Kuciaku i jego narzeczonej Martinie Kušnírovej. Do śmierci tych młodych ludzi pewnie nie doszłoby, gdyby nie poczucie bezkarności zleceniodawcy, jakie mu zapewniali rządzący.

Koalicja…

17 października Robert Fico, szef partii Smer-SSD (Kierunek-Słowacka Socjaldemokracja), która wygrała rozpisane na sobotę 30 września przedterminowe wybory do Rady Narodowej Republiki Słowackiej, zaniósł prezydentce Zuzanie Czaputovej listę nazwisk kandydatów na ministrów w jego czwartym gabinecie. Rządzić będzie z dwoma mniejszymi partiami.

Pierwsza to Hlas-SD (Głos-Socjaldemokracja) stworzona i kierowana przez Petra Pellegriniego, który zanim wraz z dziesięcioma towarzyszami opuścił szeregi Smeru, był najpierw zastępcą Ficy w strukturach partyjnych i rządowych, a potem jego następcą na stanowisku premiera.

Drugą jest Słowacka Partia Narodowa (SNS), najmniejsze ugrupowanie w nowo wybranym parlamencie. W liczącej 150 miejsc izbie Smer zdobył 42 mandaty, Hlas – 27, a SNS – 10. Razem daje to koalicji 79 głosów, czyli znaczącą przewagę nad opozycją, która ma ich 71.

…opozycja…

Największą siłą opozycji jest liberalno-lewicowa Progresywna Słowacja, PS, z której wywodzi się prezydentka Czaputová. Dziś na jej czele stoi Michal Šimečka, który jako pierwszy europoseł ze Słowacji stał się jednym z wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego. To tej partii sondaż exit poll przypisał wyborcze zwycięstwo, które jednak nie potwierdziło się po zliczeniu wszystkich głosów. Ugrupowanie zyskało 32 mandaty, o dziesięć mniej niż Smer.

Tym niemniej po wyborach wcale nie było pewne, czy to nie PS stworzy nowy gabinet. Jej koalicja z Hlasem (27 posłów), KDH (Ruchem Chrześcijańsko-Demokratycznym, 12 posłów) i liberalno-prawicową partią SaS (Wolność i Solidarność, 11 posłów) wcale nie wydawała się nieprawdopodobna. Miałaby nawet więcej mandatów, niż obecna, bo 82. I takie rozmowy też się toczyły, a Szimeczka miał nawet oferować Pellegriniemu fotel premiera. Ale Hlas wybrał Smer, z którego trzy lata temu wyszedł, Pellegrini wybrał Ficę, który mu obiecał stanowisko przewodniczącego parlamentu i prawdopodobnie też partyjną nominację w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.

…i OĽaNO

Oprócz już wymienionych w parlamencie znalazło się jeszcze 16 posłów ruchu OĽaNO i Przyjaciele byłego premiera Igora Matovicza, które to ugrupowanie zdążyło już po raz kolejny zmienić nazwę i teraz nazywa się SLOVENSKO (SŁOWACJA). W poprzednich wyborach z 2020 roku OĽaNO zdobyło jedną czwartą głosów wyborców i 53 mandaty w Radzie Narodowej.

Ale to właśnie przede wszystkim Matovicz, najpierw jako premier, potem jako minister finansów doprowadził do krachu koalicję, którą sam stworzył, a która zaczynała rządzić dysponując konstytucyjną większością 93 głosów. Dokonał tego ustawicznymi sporami z szefem SaS Richardem Sulíkiem, nieprzemyślanymi i drogimi pomysłami, z których nie potrafił się w porę wycofać, jak powszechne testy na koronawirusa, czy szalonymi akcjami, jak utajniony zakup szczepionki Sputnik w Rosji, uwieńczony medialnym show z udziałem kompletnie zaskoczonych dziennikarzy, których ze stolicy ściągnął do dalekich Koszyc.

Trzy lata temu to Matovicz tworzył rządową koalicję. Tym razem nikt się nawet nie zająknął, że w parlamencie jest jeszcze OĽaNO. Ale w roli walczącego z korupcją na szczytach władzy, którą znów mu przyjdzie odgrywać, sprawdził się nieporównanie lepiej niż jako szef rządu. Znacznie gorszy niż poprzednio wyborczy wynik na pewno więc nie oznacza końca tego polityka.

Pośpiech przyszłego premiera

Fico już po wyborach wyraził publicznie życzenie, by na najbliższy szczyt Unii Europejskiej, który ma się zacząć 26 października, jechał premier z mandatem wyborców. .

Ficowi się spieszyło. Dlatego szybko skompletował niemal cały gabinet. Na liście, którą przekazał prezydentce zabrakło jednak nazwiska kandydata na ministra spraw zagranicznych. Wpisał więc tam swoje, gdyż ten, którego chciał uczynić szefem dyplomacji, jego partyjny zastępca Juraj Blanár, w ostatniej chwili odmówił. Smer prócz premiera ma mieć w przyszłym gabinecie sześcioro ministrów, Hlas siedmioro, a SNS troje.

Blanár chciał być podobno ministrem transportu. Po jego odmowie słowackie media spekulowały, że teraz to nawet w parlamencie nie dostatnie żadnej funkcji. Być może dlatego raz jeszcze się zastanowił i po dwóch dniach propozycję szefa jednak przyjął.

Sprzeciw prezydentki…

Z całą pewnością szefowi Smeru spadł w tym momencie kamień z serca, choć dobrze wiedział, że na jego kandydatów może jeszcze się nie zgodzić prezydentka, z którą od lat prowadzi otwartą wojnę. Zuzana Czaputová już we wrześniu skierowała do sądu prywatne oskarżenie przeciw niemu z powodu „nienawistnych wystąpień”, „rażących kłamstw” i „wymyślonych zarzutów” na jej temat. Komentatorzy oczekiwali jej sprzeciwu zwłaszcza wobec byłego ministra spraw wewnętrznych Roberta Kaliniáka, tym razem delegowanego przez przyszłego premiera na czoło resortu obrony. Ale szefowa państwa odmówiła nominacji jedynie Rudolfowi Huliakowi wysłanemu do kierowania resortem środowiska przez SNS.

„Kandydat, który od dawna nie uznaje konsensusu naukowego w sprawie zmian klimatu i według którego nie istnieje jakikolwiek prawdziwy kryzys klimatyczny, nie może kierować i reprezentować departamentu, którego głównym zadaniem, zgodnie z prawem, jest właśnie ochrona przyrody i krajobrazu oraz systemu klimatycznego Ziemi”, napisał w informacji wydanej w jej imieniu jej rzecznik Martin Striżinec, dodając, że prezydentka nie mianuje Huliaka i apeluje do premiera o przedstawienie nowego kandydata.

Matúsz Kostolný, redaktor sympatyzującego zazwyczaj z szefową państwa „Denníka N”, zdziwieniem zareagował na decyzję prezydentki: „Argumentuje, że jej obowiązkiem jest zapewnienie prawidłowego funkcjonowania organów konstytucyjnych, a Huliak nie może nawet udawać, że to robi. Połączenie niekompetencji, spiskowości i agresji jest u Huliaka bezdyskusyjne. Nie rozumiem jednak, dlaczego prezydentka z tą samą argumentacją nie odrzuciła też nominacji Roberta Kaliniáka” – napisał Kostolný na łamach swej gazety.

Doskonale to rozumie natomiast komentator polityczny Marián Leszko, który na tych samych łamach w rozmowie z Moniką Tódovą, bodajże najbardziej znienawidzoną przez polityków i sympatyków nowej koalicji rządowej dziennikarką na Słowacji, tłumaczy, że gdyby prezydentka odmówiła nominacji Ficy lub Kaliniáka, „to powiedziałaby, że jej poglądy są ważniejsze i bardziej znaczące, niż pogląd wyborców Republiki Słowackiej”. A tymczasem, jak chwilę wcześniej przypomniał, w konstytucji jest też „artykuł 2, który mówi, że władza państwowa pochodzi od obywateli, którzy bądź ją wykonują bezpośrednio, czy też za pośrednictwem wybieranych przedstawicieli”.

…i opór SNS

SNS początkowo nie zamierzał jednak rezygnować ze swojego kandydata i w poniedziałek 23 października zorganizował nawet protest przed Pałacem Prezydenckim w Bratysławie.

Fico powiedział, że w takiej sytuacji gotów jest powierzyć tymczasowe kierowanie ministerstwem środowiska komuś innemu. Prezydentka jednak odrzuciła tę propozycję i zapowiedziała, że będzie czekać na nazwisko nowego kandydata na ministra. Dopiero potem poda termin mianowania nowego gabinetu.

Prezydentka aż nazbyt dobrze wie, że gdy Fico będzie już premierem, jej rola w formowaniu rządu może stać się czysto protokolarna. Artykuł 111 słowackiej konstytucji mówi: „Na wniosek premiera prezydent Republiki Słowackiej powoła i odwoła kolejnych członków rządu oraz powierzy im kierowanie ministerstwami.” Jak długo nie ma jego wykładni ze strony Sądu Konstytucyjnego, może być interpretowany tak, że prezydentka jest zobowiązana powoływać, odwoływać lub powierzać ministrów na wniosek szefa rządu. Choć wtedy, jak zauważył Leszko, „zmieniłaby się w główną notariuszkę państwową”.

W końcu jednak SNS ustąpił, wycofał kandydaturę Rudolfa Huliaka i na jego miejsce wysłał Tomásza Tarabę. Prezydentka zapowiedziała wówczas, że mianuje nowy rząd. W środę 25 października zebrała się Rada Narodowa, Peter Pellegrini został wybrany jej przewodniczącym. O 14:55 przerwał posiedzenie na półtorej godziny, a Robert Fico z kandydatami na ministrów pojechał do Pałacu Prezydenckiego, gdzie Zuzana Czaputová mianowała jego rząd. Potem nowy gabinet spotkał się na swym pierwszym posiedzeniu, odwołał dotychczasowych sekretarzy stanu (wiceministrów) we wszystkich resortach i mianował nowych.

W czwartek nowy premier Słowacji był już w Brukseli na szczycie Rady Europejskiej.

Wybór Petra

Kiedy w 2020 roku Peter Pellegrini rozstawał się ze swym wieloletnim szefem i tworzył nową partię, sprawiał wrażenie, że jest to decyzja nieodwołalna, ostateczna, a przede wszystkim głęboko przemyślana. „Nie umiem sobie wyobrazić wspólnej przyszłości w tandemie z Robertem Ficą. To są dwa światy, które nie mogą się połączyć. To są dwa światy – świat przeszłości i świat przyszłości”, cytował niedawno jego słowa sprzed trzech lat słowacki dziennik „Pravda”.

Dlaczego więc szef Hlasu wybrał przeszłość? „Pellegrini po prostu postanowił nie ryzykować. Nie ma wątpliwości, że lepiej być przewodniczącym parlamentu przez całe cztery lata, niż premierem przez kilka miesięcy” – powiedział gazecie „Pravda” politolog Radoslav Sztefanczík.

Cytowany już wyżej Marián Leszko ma jednak inne zdanie. Według niego Pellegrini mógł „całkiem spokojnie” zostać premierem (w koalicji PS-Hlas-KDH-SaS). Skoro tę propozycję odrzucił, to według Leszki „nie z powodów politycznych, ale pozapolitycznych”.

Mówiąc wprost, Leszko sugeruje, że Fico ma na Pellegriniego haka. Nie jest bynajmniej pierwszym, który wysuwa takie przypuszczenia. Nieraz też można usłyszeć, że Hlas to tak naprawdę Smer bis. I że odejście „jedenastki Pellegriniego” było fikcyjną zagrywką, celem której było zdobycie większej liczby mandatów w parlamencie dla „Smerohlasu”. W jednym i drugim wypadku efekt pozostaje ten sam: Fico i Pellegrini, Smer i Hlas, są razem, a Szimeczka od początku nie miał szansy na stworzenie zdolnej do rządzenia koalicji.

Wybór Roberta

Gdy 11 października szefowie Smeru, Hlasu i SNS podpisywali memorandum o porozumieniu, w którym nie tylko zapowiedzieli utworzenie koalicji, zapewnili, że przewodniczącym parlamentu będzie kandydat Hlasu oraz podzielili stanowiska w rządzie. Zagwarantowali też zachowanie „orientacji polityki zagranicznej Republiki Słowackiej opartej na członkostwie Republiki Słowackiej w Unii Europejskiej, NATO i innych głównych organizacjach międzynarodowych, przy jednoczesnym pełnym poszanowaniu suwerenności i interesów narodowo-państwowych Republiki Słowackiej”.

To zastrzeżenie nie jest jedynie figurą retoryczną. W trakcie kampanii wyborczej słynne stały się bowiem słowa Ficy, że Ukraina nie dostanie od Słowacji ani jednego pocisku więcej. Po wyborach potwierdził: żadnej pomocy wojskowej nie będzie, jedynie humanitarna. W najnowszym odcinku swojego wideo-bloga „Co się nie zmieściło na konferencję prasową”, który mimo napisów z angielskim tłumaczeniem jego słów raczej do mediów światowych nie dotrze, Fico był znacznie bardziej otwarty.

Angielskie napisy pojawiły się zaś dlatego, że ten odcinek poświęcony był decyzji Partii Europejskich Socjalistów (PES) o zawieszeniu członkostwa w niej obu słowackich „socjaldemokracji”, Smeru i Hlasu. Powody były trzy: stosunek do LGBT+, prorosyjskie poglądy przedstawicieli tych partii i odrzucanie przez nie pomocy wojskowej dla Ukrainy, a także wejście w koalicję z SNS, która według PES jest partią nacjonalistyczną i skrajnie prawicową.

„Już mnie męczy wyjaśnianie wszystkim wkoło, że konflikt na Ukrainie nie ma rozwiązania militarnego”, mówił Fico odnosząc się do drugiego z zarzutów. „Że Unia Europejska zamiast wysyłać Ukrainie broń, powinna przedstawić realny plan pokojowy”, kontynuował. „Że korzenie wojny na Ukrainie są w roku 2014, kiedy ukraińscy faszyści mordowali cywilów narodowości rosyjskiej”, dodał i podkreślił, że „Smer potępił (po 24 lutego 2022 roku) użycie rosyjskiej siły militarnej. Tak jak to uczyniliśmy w wypadku amerykańskiej agresji w Iraku, gdzie Smer podjął nawet decyzję o wycofaniu słowackich żołnierzy”.

„Macie to w Brukseli pomylone, skoro tych, którzy mówią o pokoju, uważacie za niebezpiecznych, a tych, którzy wspierają wojnę, nosicie na rękach jako przynoszących pokój”, powiedział pod adresem dawnych towarzyszy z PES.

Co dalej?

Amerykański dziennik „Politico” napisał w połowie października, że Fico nabawił się urazy do Ukrainy podczas kryzysu gazowego w 2009 roku, kiedy poleciał do Kijowa, by doprowadzić do wznowienia dostaw gazu na Słowację, i został okrutnie potraktowany przez ówczesną premier Julię Tymoszenko.

Być może. Jednak jak przypomniał Marián Leszko w rozmowie z „Denníkiem N”, 25 lutego 2022 roku Fico poparł oświadczenie Rady Narodowej w sprawie agresji Rosji przeciw Ukrainie i potępił ją jako „niesprowokowaną, nieuzasadnioną i nieuprawnioną”.

„Podkreślił, że jest to rażące naruszenie prawa międzynarodowego, od Rosji zażądał natychmiastowego zaprzestania operacji wojskowej i wycofania wszystkich sił militarnych, wyraził pełne poparcie dla Ukrainy i zaakcentował, że Ukraina walczy o wartości wolności, demokracji, niezależności politycznej, suwerenności państwa i integralności terytorialnej, które są również kluczowe dla Słowacji”, zaznaczył słowacki komentator.

Wygląda więc na to, że Fico dostosował się do opinii publicznej, która w ciągu półtora roku przechyliła się na stronę Rosji. Pokazał to dobitnie sondaż „Globsec Trends 2023”, według którego już wiosną odpowiedzialność za wywołanie wojny aż 51 procent Słowaków przypisywało albo Zachodowi, „który sprowokował Rosję”, albo samej Ukrainie, „która prześladowała rosyjskojęzyczną część ludności”, a jedynie 40 procent Rosji, „która napadła na Ukrainę”.

Nawet na Węgrzech ponad połowa, 54 procent ankietowanych, uznała, że winna jest Rosja. Podobnie jak na Słowacji, wypowiedzieli się jedynie respondenci z Bułgarii, która jest chyba najbliższym kulturowo Rosji krajem Unii Europejskiej. Ale i tam liczba przekonanych o winie Rosji była wyższa niż na Słowacji (44 procent), a tych, którzy obwiniają Zachód i Ukrainę niższa (47 procent).

Z czego wynika, że szef nowego rządu Słowacji po prostu uważnie nasłuchuje głosu swoich wyborców i mówi im to, co akurat pragną usłyszeć. Gdy marzyli o europejskim awansie, doprowadził do końca projekt, który rozpoczęli jego polityczni przeciwnicy, i wprowadził kraj do strefy euro. A dziś, gdy entuzjazm obywateli Słowacji wobec Unii wyraźnie osłabł, należy do najostrzejszych krytyków Brukseli. Tak więc nie tylko w kwestiach stosunku do Rosji i Ukrainy Fico jest postrzegany tak, jak premier sąsiednich Węgier Viktor Orbán.

A zatem należy zapewne oczekiwać od Roberta Ficy, że nadal będzie starał się robić to, czego sobie życzy większość obywateli Słowacji. I że podobnie jak Viktor Orbán będzie lawirować między Zachodem a Rosją tak, by nie narazić się tym, którym zawdzięcza powrót do władzy, ale również nie stracić jej finansowych podstaw, czyli przede wszystkim dostępu do funduszy europejskich.

Prawdziwy kłopot pewnie będzie miał z deklaracją wstrzymania pomocy militarnej dla Ukrainy. Ale może i z tego wybrnie na przykład tak, że jak długo jego kraj jest członkiem Unii Europejskiej i NATO, nie może zakazać sprzedaży broni i amunicji działającym na rynku firmom, jak choćby producentowi haubic Zuzana 2, firmie Konsztrukta Defence z Dubnicy nad Wagiem. Tym bardziej, że tą produkcją są żywotnie zainteresowani pracownicy tych firm, wśród których z pewnością nie brak wyborców Smeru.

 

 

 

Tagi:
Aureliusz M. Pędziwol

Aureliusz M. Pędziwol

Dziennikarz, współpracownik redakcji polskiej Deutsche Welle, przed laty także polskich sekcji BBC i RFI, paryskiej Kultury. Przez 20 lat był korespondentem wiedeńskiego dziennika gospodarczego WirtschaftsBlatt.

1 komentarz do “Słowacja po wyborach. Powrót przeszłości”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

The shortcode is missing a valid Donation Form ID attribute.

News Alert

Bądź na bieżąco!

Zamawiając bezpłatny newsletter akceptuje Pan/Pani naszą ochronę danych. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest w każdej chwili możliwe.