Przejdź do treści

Hip-hop. Opowieść o innej Polsce

Zajawka w Muzeum Śląskim w Katowicach to wystawa o hip-hopie, jednym z najbardziej istotnych zjawisk muzycznych ostatnich dekad, ale też o czasach polskiej transformacji. Co więcej, jest to okazja, by inaczej spojrzeć na pierwszy okres przemian, dostrzec to wszystko, co długo było pomijane lub spychane na margines.

 

Wchodząc na wystawę widzimy długi korytarz z rzędami drzwi. Każde prowadzą do pomieszczenia, przypominającego niewielkie mieszkanie. Skojarzenia są dość oczywiste: nagle zleźliśmy się na korytarzu jednego z niezliczonych bloków, jakie powstały w czasach PRL-u.

 

Fot. Rafał Wyrwich

Nawiązanie do wielkich blokowisk z tamtych czasów nie jest przypadkowe: to w nich wychowywało się wielu twórców hip-hopu. Szymon Kobylarz, kurator wystawy, a jednocześnie jeden z najciekawszych artystów młodszego pokolenia, proponuje nam podróż w czasie. Zaaranżował zresztą na wystawie inne przestrzenie: podwórko z charakterystycznym trzepakiem, znanym na Śląsku jako klopsztanga, miejscem, w którym spędzało się czas czy garaż zamieniony na prowizoryczne studio nagraniowe. Jednak udało mu się uniknąć sztuczności – Zajawka nie przypomina modnych dziś ekspozycji muzeów narracyjnych, których aranżacje niejednokrotnie naśladują teatralne dekoracje, z ich nieudolnym oddawaniem rzeczywistego świata. Zajawka nie jest też zaproszeniem do sentymentalnych wspomnień – chociaż dotyczy zjawisk będących częścią biograficznego doświadczenia wielu dzisiejszych trzydziesto i czterdziestolatków, w tym samego Szymona Kobylarza. Jak mówił on podczas dyskusji wokół wystawy zorganizowanej na tegorocznej edycji katowickiego Off Festival, jednego z najważniejszych wydarzeń muzycznych w kraju: hip hop był dla nas czymś nowym. Można było robić coś innego niż nasi rodzice czy starsi koledzy. Robić coś jako pierwsi….

 

 

Dekada przemian

 

Wystawa wykracza poza świat muzyki. Opowieści o hip-hopie nie można zresztą do niej ograniczyć: to szersze zjawisko kulturowe, którego częścią było graffiti czy ubiór, ale też styl życia, wreszcie zespół poglądów. Więcej, Zajawka wpisuje hip-hop w przemiany polityczne i kulturowe w latach 1993-2003.

 

Część ekspozycji została podporządkowana chronologii: wchodząc do kolejnych pomieszczeń, oglądamy – rok po roku – zmieniającą się Polskę, ale też świat. Dzieje śląskiego (i nie tylko) hip-hopu mieszają się tu z wydarzeniami politycznym i kulturalnymi, ale też zmianami społecznymi, technologicznymi i cywilizacyjnymi.

 

1993 rok – ostatnie wojska rosyjskie opuszczają Polskę, po raz pierwszy gra Wielka Orkiestra Pomocy Świątecznej, a Bogna Świątkowska zaczyna prowadzić w warszawskim Radiu Kolor pierwszą hip-hopową audycją w Polsce zatytułowaną Kolor Szok.

 

1994 rok – Polska składa wniosek o przyjęcie do UE, w Ruandzie dochodzi do ludobójstwa, a Kaliber 44 – jedna z najważniejszych muzycznych hip-hopowych formacji, wywodząca się ze Śląska – nagrywa kasetę demo znaną później jako Usłysz nasze demo.

 

1995 rok – denominacja złotówki, a na rynek wchodzi system operacyjny Windows 95.

 

1996 rok – nagroda Nobla dla Wisławy Szymborskiej, powstają sieci komórkowe Era GSM i Plus GSM.

 

1997 rok – po praz pierwszy Nagroda Muzyczna Fryderyk zostaje przyznana w kategorii Album roku rap&hip-hop, w kraju ma miejsce „powódź tysiąclecia”.

 

1999 rok – reforma administracyjna w Polsce: w miejsce 49 województw powstaje 16. Polska wstępuje do NATO, a Władimir Putin obejmuje rządy w Rosji.

 

2000 rok – koniec produkcji Fiata 126p zwanego „maluchem” (kultowy produkt motoryzacji czasów PRL-u). Piotr „Magik” Łuszcza, członek legendarnej grupy Paktofonika, popełnia samobójstwo.

 

2001 rok – zamachy terrorystyczne w Waszyngtonie i Nowym Jorku, Powstaje Wikipedia i premierę ma pierwszy model iPoda.

 

2002 rok – wchodzi do obiegu EURO.

 

2003 rok – Polska podpisuje akt akcesyjny do UE. Powstaje tabliod Fakt, a w Katowicach odbywa się ostatni koncert pożegnalny Paktofoniki.

 

 

To tylko kilka z dziesiątków wydarzeń, przypomnianych w Muzeum Śląskim. O wielu z nich dziś już zapomniano. Niektóre wydają się błahe, wręcz banalne. Jednak to one wszystkie w znacznej mierze zdefiniowały świat, w którym dziś żyjemy. To w tamtych czasach wkraczają do Polski wielkie korporacje na czele z Unilever. Kraj staje się częścią globalnego świata, z wszystkimi tego następstwami.

 

Fot. Rafał Wyrwich

Obok przywołanych na wystawie wydarzeń są też nagrania, płyty, kasety magnetofonowe, wycinki prasowe. I przedmioty z tamtego okresu: oryginalny Volkswagen Corrado VR6, którego posiadanie w latach dziewięćdziesiątych było rodzajem potwierdzenia statusu ekonomicznego czy spodnie typu baggy, produkowane przez Ryszarda Lenara, które stały sie obowiązkową częścią ubioru hip-hopowca. Są: gra komputerowa Doom na dyskietkach, koszulka Jordana z Chicago Bulls, VHS z kultowymi w tym czasie filmami. Siłą wystawy jest osadzenie w faktach i rzeczach. Zajawka chwilami umożliwia materialnie dotknięcie tamtych czasów.

 

Opowieść o Śląsku, opowieść o Polsce

 

Wystawa pokazuje fenomen polskiego hip-hopu, ale jednocześnie bardzo głęboko osadza go w lokalnym kontekście Śląska. Zajawka dobrze wpisuje się w program Muzeum, które od lat zajmuje się opisywaniem lokalnej tożsamości, jej odrębności, inności. Opowiadaniem jej nie tyle poprzez historię polityczną, co gospodarczą oraz społeczną. Bo tożsamość mieszkańców regionu […] przejawia się [..] głównie w sferze prywatnej, a nie publicznej – podkreślała niedawno Alicja Knast, dyrektorka Muzeum Śląskiego na łamach  Magazynu Polsko-Niemieckiego DIALOG. I dodawała, że bez dostrzeżenia wagi pomiędzy tym, co rodzinno-prywatne, a tym, co oficjalno-publiczne – a także jej znaczenia dla obszarów pamięci, tożsamości i kultury – zrozumienie śląskości pozostaje czymś niemożliwym.

 

Siłą Zajawki jest pokazanie hip-hopu jako zjawiska muzycznego, ale też wpisanie go w szerszy, nie tylko polski kontekst. Muzyka tego nurtu okazuje się zresztą bardzo istotnym źródłem do opisu ówczesnej rzeczywistości. Nieprzypadkowo. Bo, jak celnie ujął to socjolog Michał Jan Lutostański w publikacji towarzyszącej wystawie: Jedno jest pewne – w rapie chodzi o słowa. I to w dużej ilości. Utwory przełamywały tabu, także poprzez publicznie używanie słownictwa do tej pory wykluczanego, w tym rozmaitych wulgaryzmów. Słyszysz słowa od których włos jeży się na głowie podkreśla Paktofonika w utworze Jestem Bogiem, jednym z najgłośniejszych w historii polskiego hip-hopu.

 

Słownictwo bulwersowało. Na wystawie przytoczono tytuły artykułów prasowych, których autorzy atakowali muzyków za ich teksty. Nawet powołanie w 1996 roku Rady Języka Polskiego, której celem jest dbanie o językową czystość i poprawność, bywa wiązane z rozwojem hip-hopu i oburzeniem wywołanym przez język jego twórców. Dzisiaj paradoksalnie widać, jak wielki potencjał tkwił w tej muzyce. To jej twórcy odświeżyli i przybliżyli współczesności polszczyznę, wprowadzając m.in. nowe słowa lub przekształcające jej znaczenie, z tytułową zajawką na czele, pierwotnie oznaczającą zwiastun, a w języku potocznym – pasję lub chęć zrobienia czegoś.

 

Jednak, co może nawet ważniejsze, bulwersowało to, o czym rapowali muzycy. A używali oni tekstów do opisu otaczającej ich rzeczywistości. Hip-hop stał się językiem opowieści o sytuacji w Stanach Zjednoczonych, w których przecież się narodził. Jak podkreślała przed laty w rozmowie z Lidią Ostałowską dla Gazety Wyborczej Bogna Świątkowska, popularyzatorka tego nurtu muzyki w Polsce: na przełomie lat osiemdziesiątych. Ameryka wydawała się szczęśliwym krajem. Tymczasem okazało się, że w pięknych, szczęśliwych i roztańczonych w rytmie disco amerykańskich miastach są dzielnice kolorowej biedoty, a tam królują gangi, narkotyki, ludzie żyją w fatalnej nędzy. I  muzycy zaczęli opisywać to, czego nie chciano dostrzegać.

 

Podobnie stało się w Polsce. Utwory hip-hopowców były i do dzisiaj są jednym z najważniejszych źródeł informacji o nieopisanej dobrze rzeczywistości. Nieprzypadkowo jeden z członków powstałej w 1992 roku w Świętochłowicach grupy hip-hopowej Tuwandaal podkreślał: Nasze teksty przedstawiają i będą przedstawiać rzeczywistość, która nas otacza. To była postawa wspólna dla znacznej części aktywnych wówczas muzyków.

 

To, co przeoczone

 

Wystawa w Muzeum Śląskim – widziana w tej perspektywie – daje możliwość spojrzenia na nowo na czas transformacji. Innego uchwycenia istoty czasu. Nie chodzi jedynie o historyczne dociekania. Wybory parlamentarne 2015 roku i rządy Prawa i Sprawiedliwości wymuszają opowiedzenie na nowo doświadczenia transformacji, jako okresu już historycznego. Opisanie tego czasu w sposób, który pozwoliłby włączyć we wspomnianą opowieść tych, którzy byli marginalizowani, pomijani, odrzucani. Jest to niezbędne dla zrozumienia tego, co się wtedy wydarzyło, ale może też pomóc w zbudowaniu innych propozycji przyszłości niż ta, którą lansuje Jarosław Kaczyński i jego obóz polityczny.

 

Historia polityczna czy gospodarcza okazują się do tego opisu niewystarczające, bo ograniczając się tylko do tej perspektywy pomijamy lub nie dostrzegamy istotne fragmenty ówczesnej rzeczywistości – często słabo lub całkowicie nieobecnej także w oficjalnym dyskursie publicznym i głównych mediach. Pomocna może być historia społeczna, przyglądanie się przemianom kulturowym i cywilizacyjnym, codzienności, nawet w jej pozornie najbardziej banalnych przejawach, zmianom obyczajowości, stylów życia, wreszcie rzeczom.

 

W ostatnich latach ukazało się kilka ważnych publikacji, ukazujących właśnie w ten sposób okres pokomunistycznej transformacji, by wymienić Duchologię polską. Rzeczy i ludzie w czasach transformacji (2016) Olgi Drendy czy Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji (2016) Magdy Szcześniak, która zajęła się obrazami „normalności” w latach dziewięćdziesiątych m.in. wizerunkiem biznesmenów, podróbkami zachodnich towarów czy modą na białe skarpetki, a także wydawane od kilku lata pismo Widok publikujące m.in. teksty o modzie w dobie transformacji, pierwszych grach komputerowych czy estetyce teledysków disco polo.

 

Zajawka wpisuje się w ten nurt, dotykając przy tym kwestii kluczowej: czyli wykluczonych. Bo jak krótko podsumował ten czas Sławomir Shuty w zbiorze opowiadań Dziewięćdziesiąte: Jedni robili kariery, inni łamali karki.

 

Fot. Michał Jędrzejowski

Hip-hop – co pokazuje wystawa w Muzeum Śląskim – pozwalał opowiedzieć o ówczesnej rzeczywistość z perspektywy tych, którzy nie byli uprzywilejowani. Dobrze dostrzegł to dziennikarz i krytyk muzyczny Robert Leszczyński, autor opublikowanego w Gazecie Wyborczej Manifestu blokersów (1998), jednego z pierwszych tekstów poważnie przyglądających się zjawisku hip-hopu. Są pierwszym pokoleniem urodzonym w wolnej, kapitalistycznej Polsce, w której pełne półki, wolne wybory czy paszport w kieszeni są normą – pisał o jego twórcach. Bardziej niż tego, że kiedyś tego nie było, świadomi są ciemnych stron tego ustroju. Są pierwszym od lat pokoleniem, które zaznało frustrującego poczucia rozwarstwienia majątkowego. I dodawał: Teraz bardziej niż kiedyś zawód inteligencki lub robotniczy przechodzi z rodziców na dzieci. Teraz uczniowie dobrych szkół średnich trafiają na prawo lub kierunki ekonomiczne, od przedszkola wychowywani na przyszłą elitę tego kraju. Uczniowie zawodówek staną się robotnikami i będą zamożni tylko wtedy, gdy zajmą się działalnością gospodarczą lub przestępczością. Hip hop wypływa właśnie z frustracji tych, którzy nie należą lub nie chcą należeć do żadnej z tych grup.

 

Kilka miesięcy przez opublikowaniem tekstu Roberta Leszczyńskiego ukazał się w Gazecie Wyborczej fotoreportaż Marii Zbąskiej zatytułowany Blokersi. W 2001 roku pod takim właśnie tytułem film o młodych raperach dorastających w wielkomiejskich aglomeracjach nakręcił Sylwester Latkowski. W 2001 roku miał też premierę inny głośny film Roberta Glińskiego Cześć, Tereska o nastolatce z ubogiej rodziny mieszkającej w blokowisku. Zaczęto opisywać polskie przemiany widziane z perspektywy tych, którzy nie byli ich beneficjentami, jednak do mainstreamowych debat i sporów politycznych temat nierówności społecznych na poważnie wszedł dopiero w ostatnich latach. Pytanie, o przyczyny tego przeoczenia, by nie powiedzieć ślepoty, należy dziś do kluczowych.

 

Na własnych warunkach

 

Polski hip-hop powstawał w opozycji do konsumpcyjnej kultury masowej, obowiązującego modelu kariery i stylu życia, oraz – co być może najistotniejsze – jego twórcy byli przywiązani do polskiej rzeczywistości, w lokalnym, doświadczanym przez nich wydaniu.

 

A jednocześnie muzyka ta stała się dla jej twórców narzędziem odzyskiwania podmiotowości. Możliwości mówienia we własnym imieniu (i na własnych zasadach).

 

Jestem Bogiem

Uświadom to sobie

Ty też jesteś Bogiem

Tylko wyobraź to sobie

W pełni poczytalny

Za czyny swe odpowiedzialny

Jak ty… – to fragment z cytowanego już głośnego tekstu Paktofoniki.

 

Przy czym, paradoksalnie, hip-hop, bardzo dobrze odnalazł się w systemie ekonomicznym, promującym indywidualną aktywność. Owszem, bardzo szybko wielkie koncerny dostrzegły, że ta muzyka może być towarem – w 1995 roku Alboom Liroya rozszedł się w liczbie 500 tys. egzemplarzy. Jednak to sami muzycy stworzyli własny obieg z pismami i wytwórniami. Proponując tym samym bardziej przyjazną formę kapitalizmu.

 

Zajawka dobrze pokazuje tę emancypacyjną siłę hip-hopu. Ale też zaznacza – co dziś jest  bardziej widoczne niż kiedyś – granice tej emancypacji. Hip-hop był i jest nadal w Polsce  muzyką tworzoną przede wszystkim dla mężczyzn (chociaż kobiety także są jej odbiorcami), i – co więcej – muzyką powielającą bardzo tradycyjny model ról społecznych. Do tej pory znaczącego miejsca nie zdobyły w nim wykonawczynie, nie mówiąc już o osobach nieheteronormatywnych. Swoistym follow upem do Zajawki była wystawa Historie o chodzeniu po mieście przygotowana przez katowickie BWA. Młodzi artyści – Agnieszka Antkowiak, Przemek Branas i Aleksandra Nowakowska – wcielili się w rolę hip-hopówców, w ich styl życia i ikonografie. I opowiedzieli o mieście. Jednak inaczej. W ich powieści było miejsce na kobiecość i na odmienność seksualną. Zmiana była więc możliwa w sztuce. Czy jest ona jednak możliwa w muzyce? Czy w Polsce, tak jak w Stanach Zjednoczonych, pojawi się silny nurt hip-hopu tworzonego przez kobiety, a nawet przez przedstawicieli LGBT? To już całkiem inne pytanie.

 

 

Zajawka. Śląski hip-hop 1993–2003, Muzeum Śląskie w Katowicach¸8.06.2019 – 29.09.2019, Kurator: Szymon Kobylarz

Piotr Kosiewski

Piotr Kosiewski

Historyk i krytyk sztuki, publicysta. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego” i magazynu „Szum”. Publikował m.in. na łamach „Kresów”, „Odry”, „Przeglądu Politycznego” i „Znaku”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

The shortcode is missing a valid Donation Form ID attribute.

News Alert