Wystawa „Ukraina. Wzajemne spojrzenia” w krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury i towarzysząca jej publikacja dają rzadką możliwość poznania mitów oraz wyobrażeń kształtujących dziś tożsamość tego kraju.
W 2021 roku Ukraina obchodziła 30-lecie swej Niepodległości. Była to okazja, by pokusić się o bilans trzech dekad ukraińskiej państwowości, a także polsko-ukraińskich stosunków, które kolejne rządy uznawały za szczególnie ważne dla Polski i jej bezpieczeństwa. Te trzy dekady to niejednokrotnie czas bliskich relacji politycznych, ale przede wszystkim społecznych i kulturalnych. Zaangażowana w dialog i współpracę polsko-ukraińską Iza Chruślińska opublikowała tekst w Fundacji im. Stefana Batorego zatytułowany „Polska i Ukraina: asymetryczne sąsiedztwo”. „Polacy, w tym także intelektualiści prawie w ogóle nie wiedzą, jakie przemiany dokonały się̨ w ukraińskiej przestrzeni intelektualnej po rewolucji godności. Nie znają̨ postaci ważnych dla myśli, kultury i historii ukraińskiej” – podkreślała.
W 2021 roku ukazał się także raport „Polacy i Ukraińcy w codziennych kontaktach”, przygotowany przez cztery instytucje: Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu, Radę Polityki Zagranicznej „Ukrainian Prism” z Kijowa oraz warszawskie i kijowskie biura Fundacji im. Friedricha Eberta. Pokazuje on, w jaki sposób
Polki i Polacy postrzegają Ukrainę oraz Ukrainki i Ukraińcy Polskę. Jego autorzy – Nadja Kowal (Nadiia Koval), Iwona Reichardt, Laurynas Vaičiūnas – także piszą o asymetrii, tym razem pozycji obu krajów – politycznej czy gospodarczej, za którymi idą różnice w percepcji własnej oraz sąsiada. Raport pokazuje także wzajemną niewiedzę. „Wielu Ukraińców nadal myśli o polskiej kulturze, posługując się odniesieniami z czasów sowieckich” – podkreślono w tym opracowaniu, zaś „niektórzy Polacy nadal mylą Ukrainę z Rosją, a wielu przyznaje się, że wie bardzo niewiele o kulturze ukraińskiej”.
Jednocześnie w raporcie mówi się o nowej epoce w relacjach polsko-ukraińskich: o postępującej, swoistej demokratyzacji relacji i ich różnorodności. O zmianie, będącej wynikiem niezwykłej intensyfikacji bezpośrednich kontaktów. Główny Urząd Statystyczny (GUS) w opublikowanym w 2020 roku pierwszym raporcie na temat migrantów w Polsce podał, że w Polsce w 2019 roku mieszkało 1 351 418 obywateli Ukrainy. To nowa sytuacja, która musi wpływać na wzajemnie postrzeganie.
Obraz sąsiada
„Ukraina. Wzajemne spojrzenia”, jak podkreślają jej twórcy, to propozycja polsko-ukraińskiej analizy kulturowych i historycznych narracji, „ukraińskich mitów”, ich aktualności oraz żywotności. Wystawę otwiera przegląd wyobrażeń Ukrainy i Polski, dawnych i współczesnych. Wizerunków przedstawiających Ukrainę jako silną kobietę, matkę, bohaterkę, ale jednocześnie „młodszą siostrę” Rosji, czego najbardziej spektakularnym przykładem jest monumentalny pomnik Matka Ojczyzna odsłonięty w Kijowie w 1981 roku (figura liczy sobie 62 m, a całość wraz z postumentem 102 m!).
Inną część wystawy poświęcono mitowi kozackiemu fundamentalnemu dla nowoczesnej ukraińskiej tożsamości oraz odgrywającego podobną rolę w Polsce mitu sarmackiego i który przez środowiska konserwatywno-prawicowe (w tym obecnie rządzących) jest uznawany za kluczowy dla współczesnej polskości. O tym pierwszym przypominają na wystawie prace czołowych XIX malarzy Józefa Brandta, Ilji Riepina i Siergieja Wasilkowskiego. Obrazy te pokazują popularność tego kozackiego mitu nie tylko w ukraińskiej, ale też polskiej i rosyjskiej kulturze.
Wywodzący Ukraińców od Chazarów mit kozacki zaczął z czasem przybierać cechy pokrewne polskiej legendzie sarmackiej doszukującej się korzeni (szlacheckiego) narodu polskiego wśród Sarmatów. To jeden z przykładów wzajemnych związków, wpływów czy powinowactw, które – mimo kolejnych konfliktów – miały miejsce. Co więcej, to za polskim pośrednictwem odbywał się proces okcydencjalizacji Ukrainy i recepcji łacińskiej kultury w XVI i XVII wieku, przykładem był zniszczony w czasie II wojny światowej nagrobek ks. Konstantego Ostrogskiego w Soborze Uspieńskim Ławry Peczerskiej w Kijowie, dzieło nawiązujące do włoskiego renesansu umieszczone w najważniejszym sanktuarium dla ukraińskiego prawosławia.
Na wystawie znalazł się też ludowy obraz „Kozaka z Lachem rozmowa” z połowy XIX wieku. Przypomina on o innym postrzeganiu wzajemnych relacji. Kozak bandurzysta siedzi obok karykaturalnie przedstawionego, ubranego w surdut Lecha symbolizującego Polaka. Częstuje on Kozaka wódką. W tym jednym dziele przestawiono stereotypy, które były kluczowe dla wzajemnego postrzegania, pańskiej polskości i ludowej ukraińskości. System władzy, podległości i wyrzysku. I jak podkreśla wybitna badaczka nowożytnej Ukrainy Natalia Jakowenko, w polskiej literaturze są obecne dwa stereotypy Ukraińca: „dobry” i „zły”, w ukraińskiej tylko jeden „złego Polaka”. A wpływ na to wyobrażenia miała także kultura rosyjska. Ona też jest jednym z kontekstów obecnych na „Ukrainie. Wzajemnych spojrzeniach”.
Wystawa przypomina o stereotypach – polskich, ukraińskich, a także rosyjskich – funkcjonujących w naszej części Europy. Mykoła Riabczuk w publikacji towarzyszącej wystawie przypomina o paradoksie związanym z ich istnieniem. Pisze o „niewidocznym narodzie”, o niedostrzeganiu Ukrainy jako odrębnego bytu. Z dwoma wyjątkami – Polski i Rosji, które mają „wiedzę imperialną”. I jednocześnie „Ukraina zajmuje unikatowe miejsce zarówno w polskiej, jak w rosyjskiej świadomości zbiorowej, nieporównywalne do tego, które zajmuje – lub którego nie zajmuje – w świadomości innych narodów”.
Jednak nie jest to wystawa o polsko-ukraińskich wyobrażeniach, lecz przede wszystkim o ukraińskich wyobrażeniach o sobie samych. Polska jest tu ważnym, ale tylko kontekstem. To zresztą sprawia, że ekspozycja i publikacja Międzynarodowego Centrum Kultury jest ważna nie tylko dla polskiego odbiorcy – po raz pierwszy tak obszernie przedstawiono w jaki sposób Ukraińcy postrzegają siebie i swoją przeszłość po 30 latach od odzyskania Niepodległości.
Inne, wzajemne
Intrygujące jest porównanie oficjalnych tytułów ekspozycji. Po polsku brzmi on: „Ukraina. Wzajemne spojrzenia”, lecz po ukraińsku zatytułowano ją „Україна. Інші погляди на взаємини”. W miejsce „wzajemny” znalazły na inne (iнші), a „spojrzenia” w wersji ukraińskiej stały się „relacjami” (взаємини). Z kolei po angielsku wystawę zatytułowano „Ukraine. A Different Angle on Neighbourhood” – co także podkreśla odrębność polskiego spojrzenia na Ukrainę.
Trudno te tytułowe rozbieżności uznać za pomyłkę. „Ukraina. Wzajemne spojrzenia” pokazuje zresztą istotną zmianę, jaka zaszła w polsko-ukraińskiej współpracy, w znaczniej mierze za sprawą krakowskiej instytucji. Po upadku komunizmu szybko rozwinęły się kontakty między muzeami i galeriami z obu krajów. Jednak w znaczniej mierze ograniczały się one do wypożyczeń poszczególnych dzieł, czasami organizacji całych wystaw z ukraińskich zbiorów (niemalże wyłącznie sztuki polskiej). Międzynarodowe Centrum Kultury było wśród tych nielicznych instytucji, które zaproponowały wspólną organizację polsko-ukraińskich wystaw, zapraszając kuratorów i same instytucje. Co więcej, tematyka ukraińska w krakowskiej instytucji od lat jest obecna, by wymienić jedynie ważne wystawy zorganizowane w ostatniej dekadzie: „Mit Galicji” z 2014 roku i „Lwów 24 czerwca 1937. Miasto, architektura, modernizm” z 2017 roku.
Tego typu polsko-ukraińska współpraca jest ważna, bo nie tylko buduje instytucjonalne i personale związki między obydwoma krajami, ale też włącza ukraińskie instytucje, a także kuratorów oraz badaczy w europejski obieg („Mit Galicji” był zresztą prezentowany w Wiedniu). „Ukrainę. Wzajemne spojrzenia” zorganizowano we współpracy z Narodowym Muzeum Sztuki Ukrainy (NAMU) w Kijowie, jednym z najważniejszych muzeów w tym kraju, a prace wypożyczono także z innych ukraińskich placówek, w tym z Narodowego Rezerwatu Historyczno-Kulturowego „Ławra Kijowsko-Peczerska”. Jej kuratorkami są zaś Oksana Barszynowa, zastępczyni dyrektor NAMU i Żanna Komar, historyczka sztuki od lat związana z Międzynarodowym Centrum Kultury.
Skąd zatem podkreślenie dla polskiego obiorcy elementu wzajemności w patrzeniu na Ukrainę? Pominięcie w tytule wystawy różnić, odmienności? Odpowiedzią może być obecność na wystawie współczesnych polskich artystów. To przede wszystkim ich prace są komentarzem do opowieści o Ukrainie oczyma Ukraińców. Poszukiwaniem punktów wspólnych, powinowactw, a nie punktów konfliktowych z przeszłości, których przecież nie brakuje w polsko-ukraińskiej historii.
Podobnie jak ich ukraińskich odpowiedników wprowadzają dzisiejsze spojrzenie na dawne wyobrażenia o własnym narodzie, dopełniają je, ale też mówią o ukraińskim doświadczeniu własnej państwowości. Wystawę otwiera osobliwy obraz Wołodymyra Kostyrki „Ajnkajzer, ajnrajch, ajnfolk” z 2002 roku. To portret Pawło Skoropadskiego, ukraińskiego polityka і wojskowego, który przez kilka miesięcy 1918 roku był hetmanem – głową Państwa Ukraińskiego. Obok niego na obrazie znalazł się ks. Wilhelm Habsburg, zwany Wasylem Wyszywanym, również zaangażowany w odbudowę ukraińskiej niepodległości. Obu lwowski artysta, znany z gier z tradycją malarską, upozował na przedstawienia w strojach koronacyjnych z XVII-XVIII wieku. Jakby chciał dopełnić ukraińskie imaginarium o brakujący fragment państwowości zanurzonej w świat Zachodu. Są tu też rysunki Włady Rałko z cyklu „Dzienniki kijowskie” (2013–2015), jej osobisty, bardzo intymny zapis wydarzeń od czasu Majdanu. Niewielkie prace na papierze przedstawiające świat mroczny, pełen lęku, cierpienia. Ludzi bezbronnych, przede wszystkim kobiet, osamotnionych, w sytuacjach skrajnych.
Dzieła współczesnych artystów to zresztą najsilniejszy głos na wystawie. „Ukraina. Wzajemne spojrzenia” unaocznia możliwości, jakie daje aktualnie powstająca sztuka. Za jej pomocą można problematyzować przeszłość, aktualizować dawną twórczość i dodawać nowe konteksty, wydobywać to, co w pracach powstałych przed laty jest niedostrzegane czy, z różnych powodów, pomijane. Jednak nie tylko polskie muzea nadal rzadko decydują się na podobne zderzenia.
Własnym głosem
Powtórzmy: jest to wystawa przede wszystkim o ukraińskich wyobrażeniach o własnym narodzie, państwie, wspólnocie. I powinna ona wraz z towarzyszącą jej książką zostać przemyślana. Pokazuje ona bowiem fundamentalną zmianę, jaka zaszła na Ukrainie w ostatniej dekadzie. Zmianę, która nie tylko w naszym kraju pozostaje niezauważona.
Za czasów pierestojki, w 1988 roku Iwan Dziuba, jeden z czołowych ukraińskich intelektualistów, pisarz i redaktor, jeden z liderów szistdesiatnykiw, pokolenia lat 60., które podjęło się odrodzenia swojego języka i kultury, opublikował na łamach pisma Kultura i żyttja tekst „Czy postrzegamy narodową kulturę jako całościową?”. Pisał w nim, że język ukraiński nie pełni wszystkich swoich „funkcji społecznych i kulturowych, a język narodowy jest wszak kręgosłupem kultury narodowej i nawet sztuka niewerbalna, nie związana ze słowem, przez szereg elementów pośrednich jest jednak związana z językiem”.
Przez kolejne dekady ten tekst był przywoływany i komentowany. Jego aktualność podkreślał m.in. Mykoła Riabczuk, który w tekście opublikowanym w „Raporcie o stanie kultury i NGO w Ukrainie” w 2012 roku pisał: „ukraińska kultura pod względem swojego statusu społecznego nie stała się przez lata niepodległości kulturą suwerennego narodu – to znaczy kulturą, która funkcjonuje na całym narodowym terytorium, w jakimś stopniu obejmuje całą ludność i opiera się na zrozumiałych dla większości kodach kulturowych oraz organicznie używanym w życiu codziennym języku”.
24 listopada następnego roku na kijowskim Majdanie ponad 100 tysięcy ludzi protestowało przeciwko niepodpisaniu przez prezydenta Wiktora Janukowycza umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Był to początek wydarzeń określonych potem mianem rewolucji godności. Te wydarzenia na Majdanie – zwracał uwagę wybitny ukraiński historyk Jarosław Hrycak w rozmowie dla miesięcznika Znak – pokazały inną Ukrainę „od tej, którą często sobie wyobrażamy”. Ukrainę, której „tożsamość zależy nie tyle od języka czy kultury, co od innych tradycji politycznych i wartości innych niż te, które dominują w Rosji”. To nie język i kultura, lecz wzorce polityczne okazały się elementem jednoczącym tamtejszą wspólnotę.
26 lutego 2014 r. rozpoczęła się rosyjska agresja na Ukrainę. Zajęto Krym, a w kwietniu proklamowano samozwańcze republiki: doniecką i ługańską. Jednak Ukraina jako niepodległe państwo przetrwała. Więcej, potrafiła zorganizować armię skutecznie broniącą swojego kraju.
W niepodległej Ukrainie współistniały nie przenikające się wersje historii: narracja postsowiecka, podszyta nostalgią za ZSRR i narracja odwołująca się do niepodległościowych ukraińskich tradycji. Nie było jednej „całościowej” opowieści, a rządzący przede wszystkim zajmowali się grą między różnymi narracjami, dowartościowując czasami jedną z nich. Pamięć nie była narzędziem tworzenia nowoczesnej wspólnoty politycznej, lecz utrwalała stan niedookreślenia. Rewolucja godności i trwający od 2014 roku konflikt z Rosją zmieniły Ukrainę. Wydarzeniom tym towarzyszyły ważne procesy w postrzeganiu własnej przeszłości, a także w sposobie, w jaki konstytuuje się współczesna ukraińską tożsamość.
Jak jednak dziś przeszłość, rozmaite mity budujące tamtejszą samoidentyfikację można połączyć w całościową opowieść? Istotny głos w tej nowej często krytycznej opowieści, zabierają twórcy sztuk wizualnych. Jest to związane także ze zmianą postrzegania przez nich własnej roli. Dostrzeżenia obywatelskiego aspektu własnej działalności. Nastąpiło to długo przed rewolucją godności. Nikita Kadan, jeden z założycieli grupy R.E.P. (Rewolucyjna Przestrzeń Eksperymentalna – Rewolucyjnyj Eksperymentalnyj Prostir), jednego z najciekawszych fenomenów nie tylko w ukraińskiej sztuce po 2000 roku, podkreślał w rozmowie z kuratorem Björnem Geldhofem, że za sprawą pomarańczowej rewolucji w 2004 roku „sytuacja obywatela, normalnego obywatela, i sytuacja działacza stały się sobie bardzo bliskie. Być świadomym obywatelem oznacza bycie teraz działaczem społeczno-politycznym.” I dodawał: „wyciągaliśmy z tego stanu wnioski dla naszej praktyki artystycznej”.
Chata, chleb, przestrzeń…
Twórcy wystawy przyglądają się ukraińskim mitom z perspektywy wydarzeń ostatnich lat. Przeszłość, dawne wydarzenia polityczne z czasami kozackimi i Siczą Zaporoską na czele okazują się tylko jednymi ze źródeł ukraińskiej mitologii. Podobnie jak starania stworzenia niepodległego państwa po upadku caratu w Rosji. Przywracane są zresztą inne, zepchnięte na margines ukraińskie tradycje polityczne, jak Nestor Machno i ukraiński anarchizm (co znaczące, Ukraińska Powstańcza Armia w ogóle na wystawie nie jest wspominana).
Samą wystawę zorganizowano wokół zestawu słów-kluczy organizujących ukraińską wyobraźnię. Jest tu „państwo”, ale też „krajobraz”, „chleb” czy „chata”. Za każdym razem zderzając przeszłość ze współczesnością. W MCK-u można zobaczyć akwafortę Tarasa Szewczenki z 1844 roku „Dary w Czehryniu” – nie zawsze pamięta się, że najważniejszy ukraiński poeta był także malarzem i grafikiem. Posłowie: polski, moskiewski i turecki czekający na przyjęcie u hetmana Bohdana Chmielnickiego. To chwila przed podjęciem decyzji, która zaważy na dziejach nie tylko Ukrainy, ale też tej części Europy. Ostatecznie hetman przyjmuje dary cara, tym samym na stulecia łącząc swój naród z Rosją.
„Ukraina. Wzajemne spojrzenia” pokazuje Ukrainę kulturowo, religijnie, ale też klasowo podzieloną. Kolejne próby stanowienia jej niepodległości oraz stworzenia jej wizualnych przedstawień: udanych, jak wykonany w 1918 roku przez Heorhija Narbuta projekt godła państwowego Ukrainy, jak obraz Ołeksija Kułakowa i Natalii Papirnej „Państwowość” powstały w dziesięciolecie odzyskania przez Ukrainę Niepodległości, w nieudolny, wręcz karykaturalny sposób nawiązujący do tradycji XIX-wiecznego akademizmu.
Na wystawie jest opowieść o ukraińskim krajobrazie. O stepie zmitologizowanym i będącym jednym z archetypów ukraińskiej wyobraźni. O pejzażu, który fascynował także przedstawicieli innych narodów – w MCK znalazł się Jan Stanisławski, jeden z czołowych przedstawicieli polskiej sztuki przełomu XIX i XX wieku, który stepom poświęcił wiele swych obrazów. Są też inne mityczne dla ukraińskiej wyobraźni przestrzenie, jak Karpaty z zamieszkującą tam ludnością huculską, z niezwykle ciekawą kulturą ludową, którą fascynowali się także polscy twórcy. Te często wyidealizowane przedstawienia są zestawione z dniem dzisiejszym. Z przestrzeniami poprzemysłowymi i procesami komercjalizacji, także przestrzeni, jak w świetnej pracy wideo grupy R.E.P. „Ukraińska ziemia” z 2010 roku, w której sielankowe pejzaże pokazujące piękno przyrody tego kraju kończą się ich ofertami zakupu. Wszystko jest poddane procesowi kapitalizacji i może zostać nabyte za określoną kwotę.
Inną mityczną przestrzenią jest – często opisywana w ukraińskiej literaturze i przedstawiana w sztuce – „chata”, wiejski pobielony dom kryty żółtą strzechą, otoczony sadami. Na wystawie jest obraz jednego z najwybitniejszych rosyjskich malarzy XIX wieku Ilji Riepina z 1880 roku. Jednak z chatą związany jest dramat utraty, o czym przypomina praca lwowskiej Open Group „Podwórko” z 2015 roku, której częścią są modele dwóch konkretnych domów: Filomeny Kuriaty i Switłany Sysojewej. Obie go utraciły: pierwsza, podczas drugiej wojny światowej, druga, w trakcie rosyjskiej interwencji wojskowej we wschodniej Ukrainie.
Ze wsią – uderzająca na wystawie jest nieobecność miasta – wiąże się zresztą inne słowo-mit: chleb. Ukraiński czarnoziem, szczególnie urodzajna gleba, była źródłem bogactwa, ale też na długo określiła gospodarczy charakter tego obszaru. Ale to Ukraina za czasów sowieckich doświadczyła masowych śmierci z głodu w wyniku zaplanowanych akcji władz, z których ten z lat 1932–1933, nazwany Wielkim głodem, okazał się najbardziej tragicznym. Nie tylko spowodował śmierć od 6 do 10 milionów osób, z czego minimum 3,3 miliona w Ukrainie, to zaciążył na społecznym i kulturowym charakterze Ukrainy. Dziś to Hołodomor (Голодомоp -– zamorzenie głodem) jest jednym z najważniejszych wydarzeń organizujących współczesną wyobraźnię historyczną Ukraińców. A wiedza o tych wydarzeniach poza Ukrainą nadal jest słabo znana, była zresztą na Zachodzie długo negowana. Na wystawie znalazły się zdjęcia Austriaka Alexandra Wienerbergera, będące prawdopodobnie jedynym fotograficznym świadectwem Hołodomoru, ale też studium Tetiany Jabłonskiej do głośnego obrazu „Chleb” z 1949 roku, jednego z czołowych dzieł sowieckiego realizmu, który dodatkowo podkreśla kontrast między rzeczywistością, a kreowanym jej oficjalnym obrazem – powstał on po kolejnej fali głodu w latach 1946-1947.
Podboje, ofiary…
Wystawa ujawnia, jak niejednokrotnie pod powierzchnią pięknych, beztroskich, czasami sielankowych przedstawień ukrywa się tragiczna rzeczywistość. O niej wprost opowiada część zatytułowana „Podboje”. Pokazuje ona funkcjonowanie na obszarze pogranicza, ścierania się różnych mocarstw, kultur, religii. W przestrzeni, w której dochodziło do rywalizacji między Carstwem, a potem Imperium Rosyjskim, Rzeczpospolitą, Imperium Osmańskim i Chanatem Krymskim. W miejscu przeoranym zbrojnymi konfliktami, w tym, najnowszym z Rosją. To też najbardziej przejmująca część wystawy. Są tu m.in. rysunki Nikity Kadana z cyklu poświęconego konfliktom z lat 30 i 40., tym, którzy padli ich ofiarą, a ich wizerunki – jak podkreśla artysta – wciąż są „obiektem rozmaitych propagandowych manipulacji, w których prawda leży zawsze po naszej stronie, nawet zanim zostanie faktycznie odkryta”.
Okazuje się, że artyści znaleźli klucz do opowieści o ukraińskim doświadczeniu życia w stanie wojny, w kraju którego część obywateli musiała uciekać z własnych domów, a część żyje po drugiej stronie linii demarkacyjnej, czyli na terenie samozwańczych Republik. Nie epatują oni przemocą, unikają pułapki pornograficznej prezentacji wojny.. Mówią o bólu, izolacji. O jednostkowym doświadczeniu, jak w niezwykłym cyklu „Kłubnika Andrijiwa” Ałewtyny Kachidze (2014-2021) poświęconym matce artystki, która pozostała po tej „drugiej stronie” i przez lata, aż do śmierci w kolejce na punkcie kontrolnym, gdy jechała po emeryturę na terytorium nadzorowane przez Ukrainę, odpowiadała córce o życiu w sytuacji podziału.
To ukraińskie doświadczenie życia w państwie, które jest w stanie wojny i nieustannego zagrożenia eskalacją konfliktu w Polsce słabo jest znane. Podobnie jak to, jak po rewolucji godności, a potem agresji Rosji zmieniła się Ukraina i jej tożsamości. Tymczasem wystawę kończy praca Oksany Briuchoweckiej „Flaga ukraińsko-polska” (2018). Jej barwy są wynikiem zmieszania farb: niebieski z białym dał błękit, czerwony z żółtym – pomarańczowy. Jest też napis „has not died yet” – to pierwsza fraza z hymnów Ukrainy i Polski. Artystka poszukała tego, co wspólne. Jednak bez ich poznania oraz zrozumienia mitów, które organizują ukraińską wyobraźnię zbiorową, stworzenie takiej wspólnoty nie będzie możliwe.
Ukraina. Wzajemne spojrzenia, Kraków, Międzynarodowe Centrum Kultury, 16.09.2021-16.01.2022, kuratorki: Oksana Barszynowa, Żanna Komar, Ukraina. Wzajemne spojrzenia, Україна. Інші погляди на взаємини, Ukraine. A different angle on neighbourhood, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2021, s. 262.
Międzynarodowe Centrum Kultury (mck.krakow.pl)