Przejdź do treści

Francuzi decydują o nowym układzie sił w Parlamencie Europejskim

Tegoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego były we Francji pierwszym ogólnokrajowym głosowaniem od wiosny 2017 roku, kiedy to Emmanuel Macron, obierając wyraźnie proeuropejski kurs, pokonał w wyścigu o prezydencki fotel ówczesną zwolenniczkę frexitu, Marine Le Pen, a świeżo założona przez niego partia La République en Marche (LREM) zdobyła w wyborach parlamentarnych większość absolutną. Majowe głosowanie można zatem potraktować jako ważny test nastrojów społecznych, swego rodzaju bilans na półmetku. Szczególną rangę eurowybory zdobyły za sprawą ruchu „żółtych kamizelek”, który od listopada 2018 roku przysparza kłopotów francuskiemu prezydentowi, i tak już pokiereszowanemu przez skandale swoich współpracowników, niespodziewane dymisje ministrów czy spadki notowań.

 

Biorąc pod uwagę to, jak zaskakująco dużą rolę w wyborach z 2017 roku odegrał temat zjednoczonej Europy, można było przypuszczać, że tegoroczna kampania skupi się wokół polityki Unii Europejskiej. Nic bardziej mylnego. Macron i Le Pen zainscenizowali ją jako (spóźnioną) trzecią rundę wyborów prezydenckich, jako starcie na szczeblu narodowym. Obecny prezydent, stojąc na straży bezpieczeństwa Europy, próbował zmobilizować wszystkie siły przeciwko skrajnej prawicy i przekonać swoich obywateli do oddania głosu w słusznej sprawie. Le Pen z kolei za wszelką cenę chciała zdeklasować obecnego prezydenta i jego politykę rządową. W zestawieniu z nowymi i często młodymi twarzami na 34 listach wyborczych kandydaci sprzed dwóch lat wypadli blado.

 

Wyraźny, niemal ośmioprocentowy wzrost frekwencji w wyborach, oscylującej wokół 50,1 proc., zawdzięczamy zapewne mobilizującym działaniom Le Pen i Macrona, choć równie dobrze mogły wpłynąć na niego wciąż napięta sytuacja polityczna we Francji po sześciu miesiącach protestów „żółtych kamizelek” oraz większa świadomość partycypacji politycznej wśród Francuzów za sprawą narodowych debat obywatelskich. Przyczyn wysokiej frekwencji można poza tym upatrywać w coraz wyraźniejszym upolitycznieniu młodzieży na fali strajków klimatycznych oraz we wzrastającym zainteresowaniu polityką europejską.

 

Kto zatem zwyciężył w rozgrywającym się 26 maja pojedynku? W obliczu tak złożonej sytuacji politycznej we Francji trudno odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Kierowana przez Le Pen partia Rassemblement National (Zjednoczenie Narodowe) okazała się wprawdzie najsilniejszym graczem, zdobywając 23,3 proc. głosów, jednak w porównaniu z wyborami z 2014 roku (24,9 proc.) wypadła słabiej. Tuż za nią uplasowała się lista Renaissance (Odrodzenie) Macrona, zdobywając jedynie 200 tys. głosów mniej i 22,4 proc. poparcia. Jak na formację polityczną istniejącą od zaledwie dwóch lat to godny podziwu wynik, zapewniający jej stałe miejsce na francuskiej scenie partyjnej. Można tu mówić również o sukcesie Macrona, gdyż udało mu się zapobiec wyraźnej utracie głosów, której nierzadko doświadczały partie rządzące we Francji przy okazji eurowyborów. O wielkim wotum nieufności dla prezydenta nie może być zatem mowy, a on sam – jako przedstawiciel obozu proeuropejskiego, który z wynikiem 58 proc. głosów zdecydowanie góruje nad eurosceptykami (35,6 proc.) – może poczuć się zwycięzcą.

Całościowe spojrzenie na wyniki wyborów we Francji pozwala mówić o jeszcze jednym sukcesie obecnego prezydenta: pogłębiło się zapowiadane przez niego rozbicie tradycyjnych partii rządzących w kraju. Najpierw w 2017 roku Macron przyczynił się do upadku francuskich socjalistów, teraz podobny los grozi konserwatystom, którzy w eurowyborach uzyskali marne 8,5 proc. głosów. Mimo iż sondaże przedwyborcze dawały im jeszcze 13 proc. poparcia, swoim silnie prawicowym kursem nie zdołali przekonać do siebie Francuzów i stracili głosy na rzecz listy Macrona.

 

Od tej ostatniej wyborcy również się odwrócili, chętniej oddając swoje głosy na partię, która osiągnęła najbardziej zaskakujący ze wszystkich wynik, czyli na Zielonych. W porównaniu z 2014 rokiem frakcja zdobyła o 4 proc. więcej głosów niż prognozowano (13,5 proc.), stając się największą siłą polityczną francuskiej lewicy. Mimo iż partia Macrona krótko przed wyborami uczyniła ochronę środowiska centralnym punktem swojego programu, w oczach wielu wyborców brakowało jej wiarygodności. Zaniepokojeni zmianami klimatu i środowiska – przede wszystkim młodzi – Francuzi woleli zapewne zagłosować na oryginał niż na jego mniej przekonującą kopię, umacniając Zielonych jako partię opozycyjną. Po wyborach opinia publiczna zastanawia się, jaki będzie ich wkład w odbudowę francuskiej lewicy i czy rzeczywiście uda im się utrzymać pozycję trzeciej siły politycznej w kraju.

 

Duży przyrost głosów dla Zielonych, spadek notowań u dotychczasowych liderów, wysokie poparcie dla eurosceptyków i znaczny wzrost frekwencji – tak przedstawiają się ogólne tendencje w tegorocznych eurowyborach. Można by zatem wnioskować, że Francja plasuje się w europejskiej normie i wraz z Niemcami niezmiennie będzie wiodła prym w UE. Nie jest to jednak przesądzone, o czym w dużej mierze decyduje specyfika francuskiej sceny politycznej.

 

W przeciwieństwie do większości europejskich partii, na których czele stoją przywódcy państwowi i rządowi, macronowska LREM nie należy ani do grupy Europejskiej Partii Ludowej (EPL), ani do socjaldemokratów, czyli dwóch największych sił w Parlamencie Europejskim. Francuscy konserwatyści i socjaliści, zdobywając odpowiednio 8,5 i 6,2 proc. głosów, stracili na znaczeniu wewnątrz swoich partii, znacznie je przy tym osłabiając. Podczas wieczoru wyborczego partia LREM przyłączyła się do liberalnego Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE), czyniąc z niego frakcję o największym przyroście głosów. Partia Macrona wchodzi w skład dopiero trzeciej co do wielkości grupy w europarlamencie, jednak z uwagi na swoją liczebność będzie miała pewną moc sprawczą. Wskutek utraty głosów przez socjaldemokratów i EPL nowej frakcji centrowej przypadnie w nadchodzącej kadencji kluczowa rola – zresztą intensywnie włączyła się już do rozgrywek o czołowe stanowiska w Unii Europejskiej.

 

Zjednoczenie Narodowe pod przywództwem Le Pen stanowi, zaraz po Lidze Matteo Salviniego,

drugie najliczniejsze ugrupowanie eurosceptyków, jednak należy do szóstej pod względem wielkości frakcji, która w Parlamencie Europejskim działa w izolacji, a jej dni zdają się policzone – zwłaszcza jeśli Salvini będzie kontynuował próby zbliżenia się do chrześcijańskich demokratów i między nacjonalistami i konserwatystami dojdzie w końcu do zawarcia sojuszu, w którym rola Le Pen będzie raczej ograniczona. Podczas gdy w przeszłości partia Zjednoczenie Narodowe (podobnie jak poprzedzający ją Front Narodowy) odznaczała się mało konstruktywnymi działaniami w europarlamencie, teraz wraz ze swoimi nowymi sprzymierzeńcami wypisała sobie na sztandarach odśrodkową zmianę UE w kierunku Europy Narodów.

 

Jak bardzo francuscy Zieloni, wchodząc w skład czwartej siły politycznej w europarlamencie, wpłyną na kształt polityki europejskiej, zależeć będzie między innymi od tego, na ile włączą się w tworzenie europarlamentarnej większości i czy wypracują ze swoimi partyjnymi kolegami z Brukseli konsensus w sprawie podstawowych kwestii klimatycznych dla UE. W porównaniu z niemieckimi kolegami, którzy odnieśli w eurowyborach jeszcze większy sukces, francuscy Zieloni jak dotąd często kurczowo trzymali się swych idealistycznych założeń.

 

Dzięki głosom oddanym 26 maja francuscy wyborcy przyczynili się do zmiany układu sił w Parlamencie Europejskim. Czas pokaże, w jakim stopniu ich reprezentanci w Strasburgu i Brukseli oraz politycy krajowi w ciągu kolejnych pięciu lat rzeczywiście wpłyną na kształt polityki europejskiej.

 

 

Tłumaczenie: Katarzyna Kończal

 

Nina Henkelmann

Nina Henkelmann

Korespondentka euro|topics ds. Francji, Luksemburgu, Belgii i Szwajcarii. Studiowała romanistykę, kulturoznawstwo i komunikację w Niemczech i Francji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

The shortcode is missing a valid Donation Form ID attribute.

News Alert

Bądź na bieżąco!

Zamawiając bezpłatny newsletter akceptuje Pan/Pani naszą ochronę danych. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest w każdej chwili możliwe.