Przejdź do treści

Nie święci garnki lepią, ale wielu je dla nich uszkadza

Szczerze mówiąc, mało mnie porusza czy Jan Paweł II, jako swego czasu arcybiskup krakowski, zawinił tolerując pedofilię księży, czy nie. Poszkodowani oczywiście zasługują na zadośćuczynienie, jakie ktokolwiek byłby w stanie im dać. Myślę, że ustalenie precyzyjnych faktów będzie bardzo trudne po tylu latach, a stosunek do podstawowej dokumentacji, tej wytworzonej przez UB i SB, sprawy nie ułatwi. Ci sami czytelnicy, którzy uważają taką dokumentację za fundamentalną w wypadku ludzi, których chcą oskarżyć, podnoszą, że była fałszywa, gdy obciąża tych im bliskich. Żaden sąd nie przesądzi odszkodowania jedynie na podstawie wspomnień, nawet bardzo poruszających, sprzed wielu lat. Warto natomiast zajmować się owym zjawiskiem, ważnym i niedobrym dla Kościoła. Liczba takich spraw – i to w różnych krajach – nie pozwala wątpić w ich wagę, nawet jeśli dotyczyły oczywiście tylko pewnej liczby księży. Z innego zakresu zagadnień zapamiętałem opowiadanie kolegi, który pracował przy odszkodowaniach niemieckich dla robotników przymusowych. Kolejnemu interesantowi tłumaczył jakie dokumenty musi zgromadzić. Ten, z natury już starszy, zdenerwował się. Podsunął mu rękę z wytatuowanym numerem i wykrzyczał: „To wam nie wystarczy?!” No i kolega, też zdenerwowany, siląc się na spokój, tłumaczył mu, że nawet to nie wystarczy. Niezależnie od tego, jak trzeba było starać się popłacić odszkodowania, problem robotników przymusowych pozostawał znaczącym zagadnieniem do badania. To samo można powiedzieć o różnych zjawiskach z dziejów Kościoła.

Jako niewierzący nie jestem kompetentny w sprawach świętości. Z ogólnej wiedzy wiem natomiast, że niejeden święty nie był chodzącym ideałem. Z potocznej wiedzy też wiadomo, że nawet bardzo cenieni ludzie miewali swoje ułomności w życiu – czy to wynikające z cech osobistych, czy z norm czasów. Jako historyk mam świadomość, że trudno oceniać dawniejsze czasy według norm dzisiejszych – ale  warto śledzić ewolucję tychże norm. Także jako historyk jestem ostrożny w kwestii obalania pomników, zmieniania nazw, niszczenia symbolicznych obiektów – bowiem one wszystkie zaświadczają ludzkie sprawy z różnych lat. Kryteria wartości artystycznej, które decydują o zniszczeniu lub zachowaniu, bywają bardzo subiektywne i też podlegają ewolucji historycznej. Nawet jeśli znakomita większość pomników wystawionych Janowi Pawłowi w Polsce nie ma najpewniej żadnej wartości artystycznej, to dla historyka są one wyrazem pewnego nastawienia lokalnych społeczności.

Teraz zaś trochę właściwych uwag niewierzącego o podejściu Jana Pawła II do różnych spraw i walki o jego pamięć, rozgrywającej się dziś w Polsce.

Kościół katolicki w PRL budował atmosferę oblężonej twierdzy. Miał po temu powody, mocne zwłaszcza do 1956 r., potem słabsze – ale istniejące. Oczywiście można wskazać, że działo się tu mniej strasznych rzeczy niż w większości „miłujących pokój krajów ze Związkiem Radzieckim na czele”. Warto przypomnieć, co najmniej dwukrotnie władze komunistyczne oczekiwały pomocy od Kościoła (na przełomie lat 1956 i 1957 oraz w latach osiemdziesiątych). Betonowa konstrukcja ustroju jednak trwała, wspomnienie stalinizmu zdominowało go do końca, zaś trzeba było ostatniej godziny, by m.in. delegaci Prymasa zasiedli razem z przedstawicielami władz przy Okrągłym Stole. Skutki sytuacji ucisku, zwłaszcza już umiarkowanego, były dla Kościoła co najmniej dwojakie. Świątynie zapełniały się. Dla wielu ludzi to Kościół był wiarygodną instytucją, płaszczyzną życia społecznego, jedną z niewielu alternatyw dla funkcjonowania w strukturze państwowej, czasem odskocznią. Jest bzdurą, jakoby wszyscy Polacy trzymali się od komunizmu daleko jak od ognia. Wielu – jak to wówczas mówiono – w niedzielę chodziło do kościoła, a w poniedziałek na zebranie partyjne. Niemniej jednak chodzili – czasem pewno tym bardziej – także do kościoła. Jednocześnie Kościół żył w atmosferze oblężonej twierdzy. W takiej twierdzy nie podejmuje się zaś reform, nie słucha głosów z zewnątrz, skłaniających do zmiany, a w ogóle krytyka,  także z wewnątrz, jest nie do pomyślenia. Kościół był zresztą powiązany ze społeczeństwem takim, jakim ono było – a więc mało zmodernizowanym. W komunizmie z jednej strony rósł wielki przemysł, a z drugiej intelektualna oraz materialno-życiowa ewolucja społeczeństwa była potężnie spowolniona w stosunku do Zachodu. Na dodatek społeczeństwo było z różnych powodów zakompleksione.

No i pojawił się polski papież. Wywołało to absolutny entuzjazm narodu. Notował wtedy pisarz dziś już nie tak popularny jak wtedy, Kazimierz Brandys:

“W dniu wyboru Karola Wojtyły na Papieża ludzie w Warszawie biegli ulicami krzycząc z radości. M. idącą przez Świętojańską objął jakiś zapłakany staruszek: – Słyszała pani? Cud! Cud! – To nie romantyczni poeci wymyśli mesjanizm polski. Nagle o jednej godzinie wszyscy stali się mesjanistami, jakby od dwustu lat żyli w oczekiwaniu na dzień Przyjścia. Taki zbiorowy odruch irracjonalizmu mogły przekazać tylko geny narodu, który w ciągu dziesięciu pokoleń tracił wiarę w ziemską sprawiedliwość historii. Trzeba było aż tylu domowych potopów, tylu rozbiorów i zdrad, by to, co w innych krajach jest myślą polityczną, świadomością obywatelską lub poczuciem prawa, tutaj przeistoczyło się w łaknienie nadrzeczywistego znaku Niebios”.

I zanotował jeszcze to:

„Człowiek w Polaku woła dziś do Papieża: odkup nas, przywróć nam godność wielkiego narodu i powiedz światu, kim jesteśmy”[1]

Potem papież przyczynił się do upadku komunizmu. Nie ma sensu dzisiejsze powtarzanie, że papież obalił komunizm, ale właśnie – istotnie się przyczynił. Kościół też. Wielu z nas, nawet odległych od religii, sympatyzowało wówczas z Kościołem. Oczywiście nie widzieliśmy go całego. Nadto w momentach zasadniczych przemian nieraz wszyscy stajemy się lepsi, chcemy też widzieć tych, z którymi jesteśmy razem, jako lepszych. O samym papieżu można powiedzieć wiele dobrego.  Osobiście cenię zwłaszcza istotne kroki, jakie wykonał w kierunku rozmowy z przedstawicielami innych religii – co w wypadku Polski było ważne zwłaszcza w płaszczyźnie stosunków chrześcijańsko-żydowskich. Niekoniecznie Jan Paweł II przyczynił się wszakże do reformy Kościoła w Polsce. Chciał Polski i polskiego Kościoła w Europie – ale chyba właśnie jako przeciwstawnego ateizującemu się Zachodowi. Z PRL wyniósł nastawienie obronne. W Ameryce Łacińskiej, gdzie obawiał się komunizmu, wyświęcał biskupów konserwatywnych, zaś Teologię Wyzwolenia uważał najpewniej za coś prawie komunistycznego.

Tymczasem Kościół w Polsce paradoksalnie zaczął przeżywać trudny okres. Oczekiwał – jeśli można tak personalizować – że wraz z upadkiem komunizmu religia poczyni postępy. Że kraj będzie akcentował swoją narodowość i swoją religię. No i faktycznie kraj odrodził się jako narodowy i katolicki. Religia weszła do szkół, w sali Sejmu zawisł krzyż, budowano wiele świątyń, Kościół odzyskiwał majątki, na rożnych polach budował potęgę, ceremonie religijne towarzyszyły „wszystkiemu”… Różnych z tych działań można bronić. Wierzący mają prawo mieć blisko do świątyni, podobnie wierzący posłowie mogą chcieć patrzeć na religijny symbol (oby tylko nie stawał się państwowym i oby im pomagał…). Jednocześnie rozwijały się inne procesy. Już mniej ludzi odczuwało potrzebę zachodzenia do kościołów, zaczął rozwijać się typowy dla Zachodu proces laicyzacyjny, budowanie potęgi i majątku przez Kościół nie wszystkim się podobało, lekcje religii w szkołach często okazywały się fatalne, a z pewnością mniej atrakcyjne niż dawniejsza katechizacja dzieci w parafiach. Na dodatek społeczeństwo jest też mocno podzielone pomiędzy tendencjami modernizacyjnymi, a konserwatywnymi. Te drugie są silnie związane z Kościołem, inne tym bardziej się odeń dystansują. Oczywiście to nie musi mieć koniecznie wiele wspólnego z osobistą wiarą w Boga, czy jej brakiem. Idzie o związek z Kościołem hierarchicznym oraz jego głosem.

Na to wszystko padła sprawa pedofilii w szeregach duchowieństwa. Skoro zaistniała w wielu krajach, musiała też przyjść do Polski. Pojawiła się krytyka Jana Pawła II, że jako metropolita krakowski tolerował księży pedofilów. Na dodatek ta krytyka w znaczącym stopniu wyraziła się w filmach, a one zawsze silniej rezonują publicznie niż teksty. Obóz władzy – najpewniej z przekonaniem jako ludzie bliscy Kościołowi i pamięci papieża – podjęli jego obronę. Był jeszcze jeden czynnik. W obliczu zbliżających się wyborów ów obóz dostrzegł nadzwyczajną okazję. Podniósł, że jego przeciwnicy nie tylko krytykują papieża-Polaka, najwybitniejszego Polaka wszech czasów, ale są po prostu przeciwko narodowi! Obrona papieża (nie wchodzę w kwestię czy jej naprawdę potrzebuje!) zbiegła się z od dawna trwającymi krytykami opozycji o rzekome zaprzaństwo narodowe. Nie broni się papieża, a przynajmniej nie „tylko” świętego i papieża. Broni się polskiego świętego i polskiego papieża, broni się narodu! Można wysunąć autorytet papieża na sztandary. Można wezwać do MSZ ambasadora USA, by przedstawić mu pretensję, że telewizja związana z kapitałem amerykańskim nadała film, dowodzący, że kardynał Wojtyła wiedział o pedofilii swoich księży. Można przypomnieć sobie, że Jan Paweł II jako dziecko w rodzinnych Wadowicach lubił kremówki (sam kiedyś powiedział o tym, a „wszyscy” zapamiętali), a w konsekwencji okazjonalnie podawał kremówki pasażerom pociągów Intercity – jak rozumiem na koszt firmy. Można robić pochody w obronie Jana Pawła II, podejmować uchwałę sejmową też w jego obronie… No cóż, mogę tylko powiedzieć, że wszystko to – niezależnie od poglądów – szybko nabiera cech bezsensu. Może jeszcze te kremówki są najlepsze jako zmniejszające napięcie w debacie. Smaczne ciastko może być wyrazem lżejszego podejścia do historii, co by się w Polsce przydało zamiast bitwy na historyczne działa.

[1]Kazimierz Brandys, Miesiące, Nowa, Warszawa 1980, s. 82, 83.

Tagi:
Marcin Kula

Marcin Kula

Marcin Kula, historyk i socjolog, emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Badacz historii Ameryki Łacińskiej, najnowszej historii Polski, migracji i mniejszości narodowych, także socjologii historycznej. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

The shortcode is missing a valid Donation Form ID attribute.

News Alert

Bądź na bieżąco!

Zamawiając bezpłatny newsletter akceptuje Pan/Pani naszą ochronę danych. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest w każdej chwili możliwe.