Przejdź do treści

Potrzeba dekolonizacji

„Powinniśmy jako artyści i artystki opowiedzieć światu, kim jesteśmy, dlaczego do tej pory byliśmy niewidzialni” – z Alevtiną Kakhidze rozmawia Anna Łazar.

 Anna Łazar: Zawsze określałaś się jako artystka konceptualna. To jest pewien typ stosunku do rzeczywistości. Nawet kiedy zajmujesz się reformą gazową czy systemem podatkowym, robisz to z perspektywy artystki.

Alevtina Kakhidze:  To rodzaj spojrzenia z góry. Staram się być krytyczna. Nie trzymam strony oligarchów czy Związku Artystów Plastyków. Ważne jest zrozumienie, jak pracują schematy władzy. Mogę zobaczyć słabe punkty i jako artystka konceptualna sobie na ten temat poironizować.

W ostatnich latach napisałam esej o funkcjonowaniu naszego systemu energetycznego. W moim tekście najmłodsze dziecko dopiero uczy się liczyć i dokonuje prostego zabiegu. Dzieli sumę nadużyć oligarchów na liczbę mieszkanek i mieszkańców Ukrainy. Okazuje się, że każda osoba z Ukrainy oddaje oligarchom po 500 hrywien (ok. 70 zł) miesięcznie. Wydaje mi się, że w artystycznym środowisku Ukrainy jest niewiele dyskusji wokół aktualnych kwestii, żywsze emocje wywołuje problematyka historyczna.

Majdan podczas Rewolucji Godności był dla Ciebie ważnym doświadczeniem. Czego się wtedy nauczyłaś?

Zrozumiałam, że nasza siła powstaje w bezpośrednim działaniu. Kiedy jesteś w środku sytuacji kryzysowej i coś robisz, mniej się denerwujesz. Majdan tak nas wspaniale zmodelował, że po prostu działamy teraz według wypracowanego wtedy wzoru. To na Majdanie wymyśliłam swój performens o tej, która walczy z elektrycznością.

Na czym on polegał?

W 2014 r. brałam udział w ważnej międzynarodowej imprezie wystawienniczej w Petersburgu. Chciałam opowiedzieć o Ukrainie i Majdanie. Wiedziałam, że większość Rosjan sądzi, że Majdan to nie żaden skomplikowany organizm, ale zbieranina bezdomnych i ludzi z marginesu. Zastanawiałam się, jak można zmienić ten obraz.  Zaproponowałam więc coś na kształt gry politycznej czy też performatywnego dialogu.

Przygotowałam 20 trudnych – dla Rosjan i Ukraińców – pytań o bieżącą politykę. Czyj jest Krym? Dlaczego cała Ukraina nie mówi po ukraińsku? Czy nie boicie się nacjonalistów z Prawego Sektora? I zaproponowałam, żeby na takie pytania odpowiadać z kilku pozycji. Pierwsza z nich to turysta: ma dystans, obserwuje i się nie wtrąca. Druga to mediator – osoba, która uważa, że jakakolwiek odpowiedź nie powinna podsycać konfliktu, a spełniać normy poprawności politycznej. Trzecia postać to wreszcie „walcząca z elektrycznością”. Przypomniałam sobie scenografię Kazimierza Malewicza do futurologicznej opery Michaiła Matiuszyna Zwycięstwo nad słońcem. To opowieść o pokonaniu słońca i starych czasów, pojawiła się elektryczność – sztuczne światło. Pomyślałam wówczas: dobrze, przyjaciele, zwyciężyliście słońce, ale teraz trzeba zwyciężyć elektryczność. To ona przecież napędza m.in. telewizję i media społecznościowe. Figura walczącej z elektrycznością mówi więc po prostu o tym, co widzi.

W centrum Petersburga patrzyło na mnie 600 osób. Pytano: czyj jest Krym. Odpowiadając z pozycji turysty, mówiłam, że Krym należy do Ciebie, do mnie i do gwiazd. Walcząca z elektrycznością odpowiedziała: Krym jest mój. Mediatorka wyjaśniała polityczny galimatias. Ten stage performance odegrałam również w Mysteckim Arsenale w Kijowie i przed wyborami prezydenckimi, w których wygrał Wołodymyr Zełeński. To był rodzaj gimnastyki umysłu.

Jakie wyzwania stoją dziś przed ukraińskimi artystami i artystkami?

Mamy unikalną szansę na dekomunizację naszej historii. Powinniśmy opowiedzieć światu, kim jesteśmy, dlaczego do tej pory byliśmy niewidzialni.

Kolejnym wyzwaniem jest dekolonizacja. Historycy sprzeczają się, jakim typem kolonii była Ukraina. Kiedy 20 lat temu chodziłam po Moskwie, miałam wewnętrzną obawę, że ktoś domyśli się, iż mam niewłaściwy akcent. Gdy dziś sobie to przypominam, widzę symptomy kolonialnego, podporządkowanego myślenia: czy jestem wystarczająco dobra i podobna do nich? To wszystko od dawna mnie już nie martwi.

Jak praktycznie widzisz dekolonizację?

Jakiś czas temu zaczęłam badać archiwa Wołodymyra Melnyczenko i Ady Rybaczuk – dwojga ukraińskich artystów z czasów radzieckich. Czytałam ich dzienniki, w których opisywali swoje podróże do Nieńców mieszkających w północno-zachodniej Syberii. Zwróciłam szczególną uwagę na jedną z opisywanych sytuacji, gdy spotkali się z komsomolcem, który powiedział: „Namalujcie nienieckim dzieciom choinkę z okazji nowego roku”. Ada Rybaczuk odpowiedziała, że nie warto rysować choinki, bo w tej okolicy nigdy nie było żadnych choinek. Ukraińscy artyści w latach 70. XX w. dobrze rozumieli, że Nieńcy są kolonizowani, że ich kultura jest unieważniana. Dokumentowali, jak znikają czumy – czyli fantastyczny typ nienieckiej architektury mieszkalnej. Ada opisuje, jak bolało ją to, że w ich miejsce pojawiały się pudełka na płozach, a potem jakieś budynki. Przez osiem lat notowali, co działo się z tymi ludźmi. Zachowywali się jak antropolodzy, rysowali, opisywali ich zwyczaje.

Krótko mówiąc, musimy dziś tworzyć przestrzeń dla różnych kultur. I kreować własne narracje.


Alevtina Kakhidze,  ukraińska artystka współczesna, rysowniczka i performerka. Mieszka i tworzy w Muzyczach, 26 km od Kijowa. Od 2009 r. do czasu inwazji Rosji na Ukrainę prowadziła prywatną rezydencję dla artystów pod nazwą „Projekt Rozszerzonej Historii Muzycz”, którą odwiedziło 30 twórców z całego świata. Jedna z bohaterek książki „Dlaczego w sztuce ukraińskiej są wielkie artystki” (2020)

 

 


Anna Łazar, kuratorka, publicystka, członkini redakcji „Nowej Europy Wschodniej”, pracowała w dyplomacji publicznej w MSZ w Kijowie i Petersburgu.


Tekst ukazał się w miesięczniku ZNAK nr 804

 


Tekst powstał w ramach współpracy z miesięcznikiem ZNAK. Projekt powstał dzięki dotacji Fundacji Współpracy Niemiecko-Polskiej.

 

Rozmowa

Rozmowa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

The shortcode is missing a valid Donation Form ID attribute.

News Alert

Bądź na bieżąco!

Zamawiając bezpłatny newsletter akceptuje Pan/Pani naszą ochronę danych. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest w każdej chwili możliwe.