Przejdź do treści

Donald Tusk, czyli wraca nowe

Jedno jest pewne – powrót do polskiej polityki Donalda Tuska, byłego premiera i pierwszego polityka w III RP, który dwukrotnie z rzędu wygrał wybory parlamentarne, to prawdziwy game changer. Ale jest o wiele za wcześnie by przesądzać, czy Tusk pójdzie w ślady Prawa i Sprawiedliwości z 2015 roku i „da radę”. Zwłaszcza, że na horyzoncie nie widać drużyny, z którą miałby tego dokonać.

Jest coś symbolicznego w tym, że komunikaty, jakie wyszły z posiedzenia Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej, brzmiały: troje polityków PO ustąpiło ze swoich funkcji, by zrobić miejsce dla Donalda Tuska. Troje, choć tak naprawdę – czworo. Musieli się posunąć Borys Budka (zwolnił fotel przewodniczącego), Ewa Kopacz i Bartosz Arłukowicz (wiceprzewodniczący), by Tusk mógł w zasadzie „bez żadnego trybu” objąć formalnie funkcję wiceprzewodniczącego i z faktycznymi obowiązkami szefa partii, które przekazał mu Budka. Bez żadnego trybu, czyli dokładnie tak, jak lubi Jarosław Kaczyński. To też zresztą symboliczne.

Malgorzata Solecka: Donald Tusk, czyli wraca nowe
Donald Tusk © Wikimedia Commons

Przykro było patrzeć na porażkę Rafała Trzaskowskiego, ale nie ma wątpliwości: prezydent Warszawy i od ponad roku nadzieja dużej części liberalnych, postępowych wyborców, po prostu zawiódł, dlatego i on musiał się w pewien sposób usunąć, choć nie formalnie. Trzaskowski zapomniał – jeśli kiedykolwiek był tego świadomy, ale przecież musiał, skoro jego mistrzem był wielki rozgrywający polskiej polityki, Bronisław Geremek – że władzy się nie otrzymuje. Że władzę się zdobywa, bierze niemal siłą, a na pewno przebojem. Że kiedy przegapi się moment, gdy jest ona na wyciągnięcie ręki, sytuacja może się nie powtórzyć. Trzaskowski miał rok. Może niecały, może potrzebował miesiąca, dwóch, na okrzepnięcie po wyborczej porażce AD 2020; ale umówmy się, porażce, której w żadnym wypadku nie można było nazwać klęską, prezydent stolicy w starciu z Andrzejem Dudą wypadł rewelacyjnie, fala rozentuzjazmowanego rozczarowania niemal połowy wyborców mogłaby go zanieść dowolnie wysoko w hierarchii liderów Platformy Obywatelskiej i Koalicji Obywatelskiej. Gdyby tylko chciał. Zbyt długo się zastanawiał, zbyt wiele razy zapowiadał, obiecywał. Mamił, po prostu. Chyba nie wierzył, że partia ma jakąś alternatywę.

Miała i ma. Donald Tusk, którego zresztą sam Trzaskowski w czasie kampanii wysyłał na polityczną emeryturę, ma nie tylko wystarczającą ilość „politapilu”, ale też niespożyty polityczny apetyt i instynkt. Przyszedł jak po swoje, a sądząc po przebiegu partyjnych obrad, po sondażach preferencji partyjnych i – last but not least – reakcji polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz partyjnej Telewizji Publicznej – nie pomylił się ani na jotę. Czekaliśmy na niego, może nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Wrócił nie na białym koniu, jeśli szukać historycznych paraleli, raczej jak Piłsudski w 1918 roku z twierdzy w Magdeburgu. Owiany legendą, dysponujący wiernymi poplecznikami, ale też z całą rzeszą politycznych oponentów, wśród których byli (są) i konkurenci i zdeklarowani wrogowie. Jedni groźniejsi od drugich. Jeśli paralele ciągnąć dalej, Tuska dopiero teraz czekają trudne czasy.

Ale historia nigdy nie powtarza się przecież tak wprost, raczej karykaturalnie. Los Tuska nie jest zapisany w gwiazdach i w dużym stopniu zależy od tego, czy powtórzy swoje błędy, od jakich nie stronił w ciągu ostatnich dwóch dekad, czy jednak wyciągnie z nich konstruktywne wnioski. Bo to, w jakiej sytuacji znajduje się w tej chwili Polska i przede wszystkim polska demokracja, to jest bez wątpienia „wina Tuska”. Winy, przypisywane mu przez medialnych oficerów TVP – nikt nie powinien ich nazywać dziennikarzami – i wykrzykiwane na partyjnych konwentyklach Zjednoczonej Prawicy to fraszka przy tym, że dekapitując politycznie jednego po drugim, swoich partyjnych współpracowników, którzy ośmielili się wyrosnąć ponad przeciętność i bez opamiętania faworyzując tych, którym nawet przez głowę nie przemknęła myśl, że kiedykolwiek z przeciętności wyrwać by się mogli, nie tylko doprowadził potężną Platformę Obywatelską do ruiny, ale przede wszystkim skazał na lata frustracji i poczucia absolutnego osierocenia, skromnie licząc, jedną czwartą, może nawet jedną trzecią wyborców. Część z nich na Tuska patrzy zresztą nie z nadzieją, ale z rozgoryczeniem. Gdzie byłeś? – zdają się pytać. Gdzie byłeś, gdy Ewa Kopacz w 2015 roku śmigała między stolikami w Warsie, w ramach kampanii wyborczej przepytując pasażerów o jakość schabowych? Gdzie byłeś, gdy krzyczeliśmy pod Pałacem Prezydenckim „Nie podpisuj!” bez żadnej nadziei, że lokator Pałacu Namiestnikowskiego może nie podpisać ustaw, rujnujących sądownictwo? Gdzie byłeś, gdy kobiety wychodziły pół roku temu na ulice polskich miast i miasteczek? Tak, czytaliśmy Twittera.

Brzmi jak banał, ale naprawdę nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Polska AD 2021 jest bardziej pokiereszowana, niż wynikałoby to z politycznej metryki. Siedem lat, jakie minęły między 2007 i 2014 rokiem, gdy Tusk zdecydował się na emigrację do Brukseli to nic w porównaniu z siedmiolatką 2014–2021. W tej ostatniej czas wydawał się pędzić dwa, może nawet trzy razy szybciej. Kraj jest nie do poznania, scena polityczna jest nie do poznania. Jeśli nowy-stary lider PO ma odnieść sukces, musi tę zmianę zauważyć, zrozumieć i z pokorą przyjąć jej konsekwencje. Choćby te, że on z całą pewnością bardziej potrzebuje Rafała Trzaskowskiego niż Trzaskowski potrzebuje jego. Zwolniony ze stanowiska dyżurnego chłopca do bicia TVP Info prezydent Warszawy okrzepnie i szybko się odbuduje.

Jeden z najbardziej udanych, choć zabójczo gorzkich memów, krążących w sieci po powrocie. – Przybyłem cię uratować – mówi Tusk do młodej, na oko dwudziestoletniej kobiety z niebieskimi włosami. – Nie znam cię, typie – odpowiada kobieta. Jeśli tylko Tusk zrozumie, że to Trzaskowski rezonuje w młodym elektoracie, a i w grupie 30-40-latków może mieć znacząco większe możliwości pozyskiwania poparcia, znacząco ulepszy swoje moce. Ale to nie chodzi tylko o Trzaskowskiego. Tak, jak formalnie Tusk mógł wrócić po tym, jak miejsce zrobiło troje polityków (użycie słowa „lider” byłoby tu wyjątkowo nie na miejscu), tak Tusk musi się posunąć – przede wszystkim mentalnie – i zrobić miejsce dla innych. Wśród tych „innych”, poza oczywistym Trzaskowskim musi się znaleźć też kobieta – protip, nie Ewa Kopacz. Jeśli Tusk będzie grać solo, nic z tego nie będzie.

A są szanse. Czułym sejsmografem jest Jacek Kurski i reakcja dowodzonej przez niego TVP. Co prawda Jarosław Kaczyński usiłował, przez chwilę, zaszufladkować powrót Tuska do kategorii „bez znaczenia” (cudowne, przeniesione niemal wprost z narracji lat 80. o Lechu Wałęsie, określenie „niejaki pan Tusk”), jednak szybkie przebrandowanie Wiadomości na Tuskomości, Donald Tusk z rogami diabła i diabelsko czerwoną twarzą, Tusk pogromca polskości i germanofil, Tusk pożerający dzieci na śniadanie (no dobrze, tego jeszcze nie pokazano, ale są duże szanse), dowodzą, że poczucie grozy narasta. Zresztą, czy partia rządząca zdecydowałaby się na ruch w sprawie TVN, na owe lex-TVN, które może oznaczać i oznacza otwartą konfrontację z USA, gdyby nie przekonanie, że TVN będzie wehikułem dla „niejakiego pana Tuska”, więc lepiej zawczasu pozbawić go choć jednego koła, niech Amerykanie zajmą się swoimi kłopotami, potem się koło odda i będzie udawać, że to żart był i nieporozumienie, wynikające z różnic kulturowych a Polska przy USA stoi i stać chce, nawet jeśli to Joe Biden jest lokatorem Białego Domu.

Tusku, musisz! To hasło AD 2021 znaczy coś zupełnie innego niż oryginał sprzed lat. Jeśli cokolwiek Donald Tusk musi zrozumieć, to zmianę, jaka się w Polsce dokonała. Bez tego, cytując klasyka, nie będzie dobrego wyniku, nie będzie zwycięstwa, nie będzie końca rządów Zjednoczonej Prawicy. Nie będzie – stawiając kropkę nad i – niczego.

Małgorzata Solecka

Małgorzata Solecka

Dziennikarka portalu Medycyna Praktyczna i miesięcznika Służba Zdrowia, w latach 1998-2007 dziennikarka i redaktor w "Rzeczpospolitej", pracowała również w "Życiu", PAP oraz tygodniku "Newsweek".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[give_form id="8322"]

News Alert

Bądź na bieżąco!

Zamawiając bezpłatny newsletter akceptuje Pan/Pani naszą ochronę danych. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest w każdej chwili możliwe.