Przejdź do treści

Ukraińskie szachy

Środowiska postjanukowyczowskie rosną w siłę i coraz bardziej zagrażają Wołodymyrowi Zełeńskiemu i jego ugrupowaniu, Słudze Narodu.

Główną postjanukowyczowską siłą na Ukrainie jest Opozycyjna Platforma-Za Życie (OP-ZŻ). To partia  jawnie prokremlowska, wyrazicielka poglądów dawnej Partii Regionów Wiktora Janukowycza. Jej politycy sprzeciwiają się zrywaniu relacji z Moskwą, wojnę na Donbasie widzą jako konflikt domowy, który eskalują władze „pomajdanowe”, a o samej rewolucji godności mówią jako o nielegalnym przewrocie (choć nie posuwają się tak daleko by chcieć oddać Moskwie Krym, temat nieco ostatnio przez Zełeńskiego odkurzony).

Jedną z najważniejszych obietnic, jakie kilka lat temu złożył Zełeński, było uregulowanie wojny donbaskiej. Nie udało mu się jednak osiągnąć tego celu. Dziś to Opozycyjna Platforma stara się kreować na siłę zdolną do zakończenia walk – wojna pochłonęła tymczasem już kilkanaście tysięcy ofiar.

Czołowi politycy OP-ZŻ spotykają się demonstracyjnie z Władimirem Putinem, a niektórzy utrzymują bliskie relacje z rosyjską wierchuszką. Ojcem chrzestnym córki jednego z liderów ugrupowania, Wiktora Medwedczuka, jest właśnie Putin, a matką chrzestną – małżonka Dmitrija Miedwiediewa.

Jeszcze kilka lat temu mogło się wydawać, że środowisko postjanukowyczowskie jest na długi czas skompromitowane. Gdy Rosja anektowała Krym i wysyłała wojska na Donbas, trudno było sobie wyobrazić, aby jawnie prokremlowscy politycy mogli prędko piąć się w ukraińskich sondażach popularności.

Tymczasem stało się inaczej. Wiktor Janukowycz jedenaście lat temu wygrywając wybory prezydenckie otrzymał 12,5 miliona głosów. Część tych wyborców dziś żyje na terenach oderwanych od Ukrainy (wschodni Donbas i Krym), część zmieniła poglądy, jednak wielu dalej zachowało znaczną część swojego światopoglądu. Podziały na Ukrainie były i są bowiem znacznie silniejsze niż w Polsce i sięgają znacznie dalej w historię.

Rozczarowanie najpierw powolną pomajdanową transformacją, wybiórczymi reformami, kryzysem gospodarczym, a następnie rozczarowanie Zełeńskim działa na korzyść takich ugrupowań jak Opozycyjna Platforma.  W 2019 roku zajęła drugie miejsce w wyborach parlamentarnych, a jej kandydat – wicepremier za czasów Janukowycza – Jurij Bojko zdobył 12 proc. głosów, co dało mu czwartą lokatę w wyścigu po prezydencki fotel.

Również dziś notowania OP-ZŻ i Bojki są dobre. W najnowszym sondażu Kijowskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych dotyczącym wyborów prezydenckich (zaplanowanych na 2023 rok) liderem jest Wołodymyr Zełeński (24 proc. wśród zdecydowanych głosować), a na drugim miejscu z blisko 17 proc. znalazł się właśnie Bojko (po 14 i 12,6 proc. mają Petro Poroszenko i Julia Tymoszenko – ta czwórka była najpopularniejsza również podczas ostatnich wyborów).

Jeszcze ciekawsze są rezultaty samej OP-ZŻ. Gdyby wybory parlamentarne odbyły się w styczniu, Opozycyjna Platforma wygrałaby je z wynikiem 20,7 proc. – Sługa Narodu Zełeńskiego mógłby liczyć na zaledwie 11,2 proc. i czwartą lokatę. Badania z lutego dostarczają już nieco inne dane: Sługa Narodu otrzymałby 21,3 proc., a OP-ZŻ 18,1 proc. Inna sprawa, że nawet wygrana w wyborach najpewniej nie zapewniłaby mu rządów, gdyż zdolność koalicyjna Opozycyjnej Platformy wciąż jest słaba. To się jednak może z czasem zmienić.

Wołodymyr Zełeński dla wielu był nadzieją na pogodzenie dwóch Ukrain (teoretycznie dwóch, bo podział ten jest znacznym uproszczeniem) – pomarańczowej, czyli bardziej prozachodniej, bardziej ukraińskojęzycznej oraz niebieskiej, czyli w większym stopniu związanej z Rosją i językiem rosyjskim.

Dwie Ukrainy dzieliła nie tylko orientacja geopolityczna czy język, ale często również pamięć czy nawet wyznanie. A to pamięci skomplikowane i często dla Polaków zaskakujące. Gdy trzy lata temu temu Socjologiczna Grupa Rating spytała Ukraińców o ich stosunek do rodzimych postaci historycznych okazało się, że nad Dnieprem większą popularnością niż Stepan Bandera cieszą się Leonid Breżniew czy car Piotr I.

Plac Niepodległości, Kijów

Obywatele Ukrainy i tak z latami coraz bardziej zbliżają się do siebie, a koncepcja obywatelskiego narodu ukraińskiego staje się coraz bardziej pojemna – Zełeński nie raz zdaje się jednak grać nie na niwelowanie różnic, a na ich pogłębianie. Niedawno obłożył sankcjami m.in. wspomnianego lidera Opozycyjnej Platformy Wiktora Medwedczuka oraz zablokował należące do niego, bardzo wpływowe, kanały informacyjne. To działania obliczone z jednej strony na osłabienie politycznego rywala w postaci Opozycyjnej Platformy, ale z drugiej na polaryzację i ustawienie środowisk prorosyjskich jako swoich głównych oponentów – w miejsce Petro Poroszenki (w drugiej turze wyborów prezydenckich łatwiej byłoby Zełeńskiemu pokonać Bojkę czy Medwedczuka niż Poroszenko, a OP-ZŻ ma mniejszą zdolność koalicyjną niż inni główni rywale Sługi Narodu).

Jednym z najciekawszych i najważniejszych aspektów tworzenia się umownej trzeciej Ukrainy, łączącej wrażliwości tak ludzi z Doniecka, jak i ze Lwowa, jest stosunek państwa do szeroko pojętej rosyjskości. Sztuką jest zbudowanie ukraińskiej wspólnoty na takich regułach, aby nie egzorcyzmować z ukraińskości rosyjskiej kultury czy języka. One ukraińskość wzbogacają, poza tym  agresywna polityka językowa może sprawiać, że rosyjskojęzyczni Ukraińcy z Charkowa czy Łuhańska poczują się przez Kijów odtrąceni, poczują, że w nowej Ukrainie nie ma dla nich miejsca. Język rosyjski ma pecha, bo jest utożsamiany z Rosją – inaczej niż np. zdenacjonalizowana i bardziej neutralna angielszczyzna. Rosyjski na całym świecie – poza Rosją i Białorusią oraz nielicznymi regionami jak Wileńszczyzna – jest w odwrocie, jednak na Ukrainie jeszcze przed długi czas będzie pierwszym językiem dla znacznej części obywateli.

Na Ukrainie nie istnieje „porosyjskie” tak jak w Polsce w 1945 roku pojawiło się poniemieckie. Krym czy Donbas nie były takimi momentami granicznymi i całe szczęście. Ukraińcy negocjują sami ze sobą, na czym będzie opierał się ich naród i jakie będzie w nim miejsce rosyjskości. To trudne, bo tak jak kiedyś białoruskość czy ukraińskość definiowały się w opozycji do Polaków i Rosjan, tak dziś ich głównym punktem odniesienia jest Rosja. Białorusini są w jeszcze trudniejszej niż Ukraińcy sytuacji chcąc znaleźć swoje cechy dystynktywne, znacznie więcej łączy ich z Rosjanami.

Ukraińców jednak też łączy wiele i dlatego z jednej strony nie dziwią próby dystansowania się od kultury czy języka rosyjskiego, a z drugiej należy być ostrożnym, by nie wylać dziecka z kąpielą i nie stracić czegoś z własnej kultury. Rosjanie nie są jedynymi depozytariuszami kultury rosyjskiej czy radzieckiej. Często Kijów potrafi – choć po latach bojów – uwzględniać wrażliwość różnych grup: np. z szacunkiem odnosząc się tak do weteranów UPA, jak i do weteranów Armii Radzieckiej. W kraju takim jak Ukraina, złożonym z tak różnorodnych ziem jak Lwów, Donieck, Ruś Zakarpacka, Krym i Odessa, trudno stworzyć opowieść, w której odnaleźliby się wszyscy obywatele (inna rzecz, że dla integracji obywateli wokół idei państwa nie mniej ważna niż opowieść są rozwinięta gospodarka czy sprawne instytucje).

To wyzwanie dla Kijowa – obojętnie czy prezydentem będzie Zełeński, Poroszenko czy Tymoszenko – tym ważniejsze, że polityka pamięci czy językowa, która wykluczałaby część obywateli, będzie wodą na młyn dla Kremla i środowisk prokremlowskich. Opozycyjna Platforma i jej politycy żywią się konfliktem rosyjsko-ukraińskim, żywią się też ryzykowną grą obliczoną na powrót do wyraźnych podziałów na Ukrainę pomarańczową i niebieską. Czas działa na ich korzyść i podsuwa sposobności. Niedawno prokremlowscy politycy np. opowiedzieli się za sprowadzeniem rosyjskiej szczepionki Sputnik V. Zełeński odrzucił taką możliwość mimo że na Ukrainie szczepionek brakuje.

Inkluzywna polityka Kijowa to też ważny sygnał wysłany do ukraińskich obywateli z Krymu czy za wschodniego Donbasu. Być może Kijów zdoła kiedyś zreintegrować państwo i wówczas musi mieć gotową ofertę również dla powracającej ludności.

Zbigniew Rokita

Zbigniew Rokita

Reporter i dziennikarz, specjalizuje się w problematyce Europy Wschodniej. Laureat Nagrody Nike w 2021 roku za książkę "Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[give_form id="8322"]

News Alert

Bądź na bieżąco!

Zamawiając bezpłatny newsletter akceptuje Pan/Pani naszą ochronę danych. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest w każdej chwili możliwe.