Przejdź do treści

UE przyspiesza, Polska na wstecznym

Najprawdopodobniej w najbliższych latach, dzięki wspólnemu zarządzeniu wielkimi środkami finansowymi, nastąpi bezprecedensowe przyspieszenie integracji europejskiej. Jednak, dostęp do unijnego rogu obfitości będzie warunkowy (praworządność i wartości). Dlatego poszczególne państwa członkowskie będą w różnym stopniu z niego korzystały i w konsekwencji integrowały się w ramach UE. Ta zależność może wywołać poważne napięcia z niektórymi krajami członkowskimi. Niestety Polska jest predestynowana do odegrania roli szwarccharakteru. Bardzo prawdopodobne jest bowiem, że nad Wisłą w najbliższych latach nastąpi przyspieszenie, ale demontażu rządów prawa oraz podważania europejskich wartości. Potencjał ekonomiczny i demograficzny Polski powoduje, że jej polityka wewnętrzna będzie miała znaczący wpływ na kształt integracji.

Wyjście Wielkiej Brytanii, rosnąca potęga Chin rządzonych po dyktatorsku, agresywna polityka autorytarnej Rosji i nieprzewidywalność USA pod rządami prezydenta Donalda Trumpa,  a przede wszystkim światowa pandemia Covid-19 i towarzyszący kryzys ekonomiczny spowodowały, że UE musiała podjąć egzystencjalne decyzje dotyczące własnej przyszłości. Przełomowe znaczenie miał lipcowy szczyt UE, na którym ustalono stworzenie dodatkowego Funduszu Odbudowy liczącego 750 miliardów euro. Będzie on składał się z grantów (390 miliardów euro) i tanich pożyczek (360 miliardów euro). Te pieniądze mają zostać uzyskane poprzez emisje wspólnych unijnych obligacji na międzynarodowych rynkach finansowych. Jest to decyzja bezprecedensowa w historii Unii Europejskiej, oznaczająca radykalne przyspieszenie procesu jej integracji. Należy także przygotować się na zwiększenie w przyszłości przez UE wspólnych środków finansowych. Kluczową rolę w osiągnięciu porozumienia na szczycie odegrały Francja i Niemcy, które wystąpiły „tradycyjnie” jako tandem, pomimo znaczącej różnicy stanowisk dotyczących przyszłości UE. Fundusz Odbudowy ma najbardziej pomóc członkom UE najboleśniej doświadczonym przez Covid-19, szczególnie Włochom i Hiszpanii. W przypadku Włoch niezwykle ważna jest także polityka. Fundusz ma być bardzo wyraźnym firewallem przeciw popularnym eurosceptycznym partiom nacjonalistycznym znajdującym się (na razie) w opozycji.

 

Jednak, szczegółowe zasady wydawania środków unijnych pozostają otwartą kwestią i wymagają porozumienia między poszczególnymi krajami i instytucjami unijnymi. Co najważniejsze dostęp do Funduszu, ale także całego budżetu unijnego będzie zależał od przestrzegania praworządności  i wartości  europejskich. Choć, szczegółowy kształt tej zależności zostanie wypracowany w najbliższych miesiącach to i tak przekroczono Rubikon.  Po raz pierwszy w sposób tak jednoznaczny te dwie kwestie (pieniądze – praworządność i wartości) zostały powiązane ze sobą przez UE. Ta sytuacja może być źródłem bardzo poważnych napięć między Polską a UE. Prawo i Sprawiedliwość rządzące w Polsce od 2015 r. po kolejnym zwycięstwie wyborczym i reelekcji prezydenta w lipcu 2020 r.  najprawdopodobniej zintensyfikuje politykę, która stoi w jawnej sprzeczności z praworządnością i wartościami europejskimi. Jej kluczowym celem jest podporządkowanie wymiaru sprawiedliwości władzy wykonawczej gwarantujące jej wieloletnie rządy.  Natomiast głównym narzędziem sprawowania władzy jest dla PiS polityka strachu przed zagrożeniami zewnętrznymi (w tym Niemcami, które były atakowane przez PiS na bezprecedensową skalę podczas kampanii prezydenckiej)  i wewnętrznymi „wrogami” (obecnie szczególnie LGBT). Problem jest jednak poważniejszy bo chodzi o ograniczoną identyfikację rządu polskiego i wielu Polaków ze współczesnym Zachodem (czytaj z UE) w wymiarze kulturowym. Zachód jest  bowiem od lat w prorządowych mediach systematycznie przedstawiany jako dekadencka cywilizacja w głębokim kryzysie. W wizji świata promowanej przez media prorządowe Zachód zdradził własne korzenie bo „pozwolił się” zdominować LGBT (oskarżanym o związki z pedofilią), muzułmanom („terroryści, kryminaliści i gwałciciele”), nihilistom i ateistom (aborcja, eutanazja), multi-kulti, feministkom (ideologia gender) i ekologom („ekoteroryści”).

Polski rząd po lipcowym szczycie odtrąbił swój wielki sukces, ale zaprzeczył sam sobie dwukrotnie. Rzekomo w konkluzjach ze szczytu nie znalazł się zapis o powiązaniu  praworządności z unijnymi pieniędzmi, a nawet jeśli jest (sic!) to Polska go w przyszłości zawetuje sama albo z sojusznikami. Jednak, końcowe konkluzje szczytu nie pozostawiają wątpliwości.  Jedyne głosowanie w sprawie powiązania budżetu z praworządnością odbędzie się w Radzie Unii Europejskiej, w której skład wchodzą ministrowie krajów UE. Tam decyzje podejmuje się wyłącznie większością kwalifikowaną (czyli przynajmniej 15 krajów skupiających minimum 65 proc. ludności Unii). Polska nie będzie mogła sama niczego zawetować, a znalezienie mniejszości wetującej będzie bardzo trudne. W Polsce też w bardzo ograniczonym stopniu dostrzega się, że  Rada Europejska w konkluzjach ze szczytu poszła dalej, niż chciała Komisja Europejska. Komisja chciała w pierwotnej propozycji karać tylko za łamanie praworządności. Natomiast z zapisów szczytu wynika, że mechanizm będzie też dotyczyć łamania wartości europejskich zapisanych w art. 2 Traktatu Europejskiego, w grę wchodzi m.in. naruszanie zasad demokracji, praw człowieka i mniejszości.  Z drugiej strony przyjęte podczas szczytu zasady powiązania wartości i praworządności z pieniędzmi unijnymi są słabsze niż w propozycji KE. Zgodnie z konkluzjami wprowadzenie „sankcji” finansowych (zamrożenie środków) za łamanie praworządności i wartości wymaga zgody większości kwalifikowanej w Radzie UE. Natomiast KE w oryginalnej wersji proponowała, że to ona podejmowałaby decyzję o „sankcjach”, którą mogłaby jedynie odrzucić większość kwalifikowana. Ta sprawa nie jest zamknięta, gdyż mechanizm musi zostać zatwierdzony przez Parlament Europejski. Natomiast pod koniec sierpnia szefowie czterech największych frakcji obejmujących łącznie ok. 70 proc. europosłów przypomnieli we wspólnym piśmie, że zdecydowanie popierają mechanizm zaproponowany przez KE. Polska liczy, że uda się zablokować te próby a nawet rozwodnić konkluzje szantażując (głośno mówi to Budapeszt, ale stoi za nim Warszawa) niezatwierdzeniem przez parlamenty narodowe zakresu składek oraz gwarancji finansowych dla Funduszu Odbudowy.  Bez zgody parlamentu polskiego Fundusz nie będzie mógł zacząć działać. Wydaje się, że ta „bitwa” zakończy się wprowadzeniem mechanizmu „kompromisowego” czyli podobnego do tego z lipcowego szczytu. Nawet ten kompromis może wywołać kolizję UE z Polską, gdyż nad Wisłą nie można liczyć na umiar i dialog.

Po wygranych wyborach prezydenckich rząd Polski prawdopodobnie przyspieszy proces demontażu rządów prawa nazywany reformą wymiaru sprawiedliwości. Zapowiadają to najważniejsi politycy PiS, którzy dotychczas zawsze spełniali swoje „obietnice”. Dlatego należy spodziewać się kolejnych spraw w Trybunale Sprawiedliwości UE przeciw Polsce wytoczonych przez KE. Warszawa będzie je przegrywać. Jednak, już dzisiaj Polska jedynie częściowo wykonuje orzeczenie TSUE dotyczące Sądu Najwyższego. Trzeba się przygotować, że ta bezprecedensowa obstrukcja ze strony Warszawy będzie kontynuowana.  PiS nie zmieni także swojej tożsamości ideowej, której fundamentem jest polityka strachu skierowana przeciw wewnętrznej V kolumnie. Obecnie wrogiem nr 1 są środowiska LGBT. Jedna trzecia mieszkańców Polski mieszka w regionach, których samorządy przegłosowały “strefy wolne od ideologii LGBT”. Natomiast w grudniu 2019 r. Parlament Europejski przyjął olbrzymią większością (blisko 70 proc. za, ponad 15 proc. przeciw)  rezolucję, w której stwierdził, że utworzenie stref wolnych od LGBTI, nawet jeśli nie polega na wprowadzaniu fizycznych barier, stanowi środek skrajnie dyskryminujący, który ogranicza przysługującą obywatelom UE swobodę przemieszczania się.” Szczególnie po powiązaniu pieniędzy unijnych z wartościami i praworządnością UE będzie bardzo trudno przejść do porządku dziennego nad sytuacją w Polsce. Lipcowy szczyt pokazał, że bardzo bogaci członkowie UE (Szwecja, Austria, Finlandia, Holandia, Dania) potrafią być skuteczni i będą bardzo pryncypialni w kwestii zależności między pieniędzmi a wartościami i praworządnością. Na pewno znajdą też licznych sojuszników w Radzie Europejskiej.

De-demokratyzacja Polski nie będzie miała wpływu tylko na relacje Warszawy z instytucjami i partnerami unijnymi, ale także na kształt integracji europejskiej. Jest ona przecież w bardzo dużym stopniu pochodną układu sił między państwami członkowskimi. Po wyjściu Wielkiej Brytanii Polska stała się piątym największym krajem UE. Jej potencjał zwiększa zdecydowanie lepsza sytuacja ekonomiczna niż pozostałych wielkich graczy (oprócz gospodarki niemieckiej) oraz bardzo silne  –większe niż Włochy czy Hiszpania – powiązania ekonomiczne i społeczne z Niemcami, najpotężniejszym członkiem UE. Jednak, Polska pod rządami PiS kontestująca praworządność i wartości i skonfliktowana z instytucjami i partnerami unijnymi  oznacza, że UE  będzie integrowała się przede wszystkim „tradycyjnie” pod przywództwem Francji i Niemiec. Oczywiście, historia nigdy nie jest bezalternatywna. Zawsze warto zadać pytanie: co by było gdyby? Biorąc pod wagę problemy ekonomiczne i polityczne Włoch i w mniejszym stopniu Hiszpanii, gdyby sytuacja wewnętrzna w Polsce była inna, Warszawa mogłaby być jednym z najważniejszych graczy w UE boksując w wyższej kategorii wagowej. Oczywiście ta pozycja byłaby zdecydowanie mocniejsza, gdyby Polska dołączyła do strefy euro (po wyjściu Wielkiej Brytanii i w perspektywie rozszerzenia o kolejnych członków niemal tożsamej z UE) i rozwinęła współpracę z Francją. W optymalnym scenariuszu mówiło by się nawet o integracji unijnej pod kierownictwem Trójkąta Weimarskiego (Berlin-Paryż-Warszawa). Dzisiaj jest to tylko myślenie życzeniowe, piękne marzenie, które pewnie już nigdy się nie spełni. Warto, żeby była tego świadoma polska opozycja, która straciła wielką szansę przed dojściem do władzy PiS w 2015 r., żeby poprzez członkostwo w strefie euro popchnąć zdecydowanie integrację UE – po Brexicie Polska to największy kraj nie używający waluty europejskiej – i zakotwiczyć Polskę w Europie.

 

Adam Balcer

Adam Balcer

Politolog, dyrektor programowy Kolegium Europy Wschodniej, wykładowca w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

The shortcode is missing a valid Donation Form ID attribute.

News Alert

Bądź na bieżąco!

Zamawiając bezpłatny newsletter akceptuje Pan/Pani naszą ochronę danych. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest w każdej chwili możliwe.