Przejdź do treści

Szanse wzrostu oraz obawy przed utratą pozycji: Strategie przemysłowe w Polsce i Niemczech

Polityka przemysłowa w Polsce i Niemczech przeżywa renesans: w Warszawie już w 2016 roku przedstawiono publicznie „Plan Morawieckiego“, nazwany wtedy nazwiskiem ówczesnego ministra gospodarki, a dzisiejszego premiera. Potrzeba państwowej strategii dla przemysłu powstaje z tego, że przemysł przetwórczy jest najważniejszym nośnikiem innowacji i wzrostu gospodarczego. „Nie ma chyba kraju, który odnosiłby sukcesy i stawiał (…) wyłącznie i bez wyjątku na siłę rynku“, sekunduje mu federalny minister gospodarki Peter Altmaier w zaprezentowanym niedawno „Planie narodowej strategii przemysłowej“. Twierdzi, że polityka niemiecka „zbyt długo ignorowała“ te trendy.

 

Rząd polski nieco wcześniej zareagował na zmieniającego się ducha czasu, orientując się przy tym jednak także na minione historie sukcesu Niemiec, Japonii czy też Korei Południowej. Tym oraz innym gospodarkom narodowym udało się dogonić  przodujące narody przemysłowe również dzięki wsparciu ze strony państwa. Zadeklarowanym celem Polski jest przejście od wydłużonej ławy produkcyjnej innych państw przemysłowych do innowacyjnej lokalizacji z własnymi wiodącymi przedsiębiorstwami.  Rząd polski obawia się, że zwiększający się od 1992 roku wzrost gospodarczy mógłby osłabnąć bez państwowych impulsów. Powód: dotychczasowe siły napędowe ożywienia gospodarczego, takie jak niskie koszty pracy, inwestycje zagraniczne, dotacje z UE oraz ekspansja edukacji powoli dochodzą do granic swoich możliwości. Ponadto nie wszystkie regiony w równej mierze zyskały na wzroście gospodarczym.

 

Sytuacja wyjściowa Niemiec jest inna. Dla rządu federalnego powodem do zmartwień jest fakt, że były mistrz świata w eksporcie coraz bardziej traci grunt pod nogami, przede wszystkim w stosunko do Chin i Stanów Zjednoczonych. Krajowi grozi utrata pozycji wiodącej pod względem technologicznym w różnych gałęziach gospodarki. Za zagrożenia dla wiodącej pozycji Niemiec w zakresie technologii uważa się także rosnące know how w krajach rynków wschodzących, wzrastający na płaszczyźnie międzynarodowej protekcjonalizm oraz przejęcia niemieckich przedsiębiorstw wysokich technologii. W innych dziedzinach, takich jak technologie telekomunikacyjne czy też informatyczne, Niemcom w ogóle nawet nie udało się wprowadzić na rynek własnych producentów. W związku z tym celem strategii dla przemysłu  jest ochrona istniejącej pozycji przemysłu niemieckiego oraz państwowe oflankowanie starań gospodarki o dołączenie do pewnych trendów.

 

Ton dokumentu Altmaiera przez użycie pojęcia „narodowy“ w tytule i postulat „suwerenności przemysłowej i technologicznej“ jest jak na stosunki niemieckie niespotykanie bojowy,  również w porównaniu ze „Strategią na rzecz odpowiedzialnego rozwoju“ Morawieckiego, która,  pomijając jeden cytat z Piłsudskiego w towarzyszącej jej prezentacji, robi wrażenie bardziej analitycznej. I rzeczywiście, w przypadku strategii niemieckiej mamy raczej do czynienia z polemicznym tekstem urzędowym niż do końca sformułowaną koncepcją. W przeciwieństwie do niej szczegółowy plan Morawieckiego służy za podstawę aktualnej polskiej polityki gospodarczej i społecznej.

 

Federalny minister gospodarki Altmaier krytykowany jest za swą ofensywę z różnych stron, zarówno przez ordoliberalnych ekonomistów jak i przedstawicieli biznesu, zarówno przez duże jak i małe przedsiębiorstwa, nie mające zaufania do państwowych ingerencji w rynek. Według strategii przemysłowej Altmaiera państwo może wkraczać przy przejęciach przedsiębiorstw, gdy zagrożona jest wiodąca rola technologiczna Niemiec, lub gdy dotyczy to infrastruktury krytycznej. Niemiecka polityka przemysłowa powinna być przy tym osadzona w ramach europejskich, z europejską „Radą ministrów przemysłu“ i wspólną strategią przemysłową, „która opierać się musi na strategiach najważniejszych krajów przemysłowych UE“. Otwartą pozostaje kwestia, które kraje federalny minister gospodarki zalicza do tego kręgu.

 

Koncepcja rządu polskiego ma wspierać gospodarkę polską w rozwoju nowych źródeł wzrostu i spowodować, by społeczeństwo silniej i w bardziej równomierny sposób partycypowało w rosnącym dobrobycie. Zrównoważony rozwój regionalny ma zostać osiągnięty przez wzmocnienie średniej wielkości ośrodków gospodarczych, podniesienie siły innowacyjności dzięki wspieraniu startupów i średnich przedsiębiorstw oraz ulgi podatkowe dla badań naukowych i rozwoju. Instytucje państwowe mające na celu wspieranie gospodarki i inwestycji zostały zreformowane i wyposażone w lepsze środki finansowe. 70 założonych dotychczas na całym świecie nowych zagranicznych biur handlowych Państwowej Agencji Inwestycji i Handlu stanowić ma pierwsze adresy kontaktowe dla polskich eksporterów. Przyjazne dla gospodarki ramy prawne, tzw. „Konstytucja Biznesu“, mają wspierać zakładanie nowych firm. Ponadto rząd chciałby zachęcić Polaków do oszczędzania: oszczędności mają być zabezpieczeniem w obliczu zmian demograficznych, ale również i po to, by banki , a tym samym gospodarka, miały do dyspozycji więcej kapitału rodzimego.

 

Oba kraje wymieniają w swych strategiach szereg przemysłów kluczowych. Dla Niemiec są to branże, w których kraj aktualnie zajmuje najwyższe pozycje, i które państwo powinno chronić. W koncepcji polskiej chodzi o te obszary gospodarki, w których dla Polski istnieje szansa zdobycia pozycji wiodącej. Jako prekursorzy występować tu mają przedsiębiorstwa o pierwszorzędnym znaczeniu, tzw. „polish champions“, których ilość jest jak dotychczas niewystarczająca. Państwo musi tu występować w roli mecenasa, wspierając badania i rozwój i ułatwiając dostęp do inwestycji zagranicznych. Również strategia Altmaiera ubolewa, że w Niemczech nie powstają już prawie „nowi i europejscy czempioni“. Gdyż tylko oni posiadają odpowiedni „rozmiar krytyczny“, by na równych zasadach przetrwać w konkurencji międzynarodowej. Dlatego też należy ułatwiać fuzje przedsiębiorstw przez zmiany w europejskim prawie konkurencji. Altmaier chciałby dokładnie przeanalizować też prawo UE o pomocy publicznej.

 

Zasadniczo Polska ma do dyspozycji więcej instrumentów celowego wspierania gospodarki niż Niemcy, gdyż ramy UE dla słabiej rozwiniętych regionów Europy pozwalają na państwowe programy pomocy publicznej w pewnych granicach. Na tej podstawie funkcjonują też niedawno zreformowane polskie specjalne strefy ekonomiczne. Niemcom pozwala się na takie subwencjonowanie tylko w landach wschodnich, choć w mniejszej mierze. Obok dozwolonych dotacji państwowych Polska ma do dyspozycji w bieżącym okresie wspierania do 2020 roku najwyższe środki unijne ze wszystkich krajów.

 

Szanse na sukces nowych strategii przemysłowych dają się dobrze odczytać na przykładzie elektromobilności. Trend w kierunku pojazdów napędzanych elektrycznie postrzegany jest w Polsce jako wielka szansa, gdyż nie ustalono jeszcze, jakie będą przyszłe ośrodki ich produkcji. Rzeczywiście Polsce w minionych latach – również dzięki wysokim subwencjom – udało się celowo przyciągnąć nowe zakłady produkcyjne akumulatorów do samochodów elektrycznych w postaci LG Chem, Umicore i Mercedesa. Polska buduje w ten sposób ekspertyzę w zakresie elektromobilności. Natomiast polski samochód elektryczny, projekt flagowy rządu, utknął, jak się zdaje, w planowaniu szczegółowym.

 

Altmaier na polu e-mobilności postrzega przede wszystkim zagrożenie uzależnienia się od producentów ogniw akumulatorów z Azji. Stąd też niemiecki minister gospodarki chciałby przyspieszyć projekt polsko-niemieckiej fabryki ogniw do akumulatorów w rejonie przygranicznym. Na Łużycach nowoczesna produkcja przemysłowa mogłaby złagodzić zakończenie wydobycia węgla brunatnego. Dla projektu polsko-niemieckiego UE pozwoliłaby na wyższe subwencje. Jednak realizacja projektu stoi jeszcze pod znakiem zapytania, gdyż dotychczas nie cieszył się on spodziewanym poparciem ze strony przemysłu.  Okazuje się, że polityka przemysłowa udawać się może wtedy, gdy rządy próbują wspierać istniejące trendy w znaczeniu interesów gospodarki narodowej. Jeśli zaś ulegają pokusie popychania  biznesu przy pomocy własnych projektów, by poszły w pewnym kierunku, widoki na sukces stają się wyraźnie mniejsze.

 

W jaki sposób ocenia się ambicje niemieckiej strategii dla przemysłu w Polsce? Gospodarki narodowe w Polsce i Niemczech są tak ściśle ze sobą powiązane, że pod wieloma względami posiadają w polityce gospodarczej te same interesy. Niemcy są największym odbiorcą polskich towarów, w związku z czym gospodarka Polski zdana jest na dobrą koniunkturę w Niemczech. Konkurencyjność Niemiec z kolei zależy od poddostawców z Europy Środkowo-Wschodniej. Grupa Wyszehradzka, czyli Polska, Czechy, Węgry i Słowacja jest zdecydowanie najważniejszym partnerem handlowym Niemiec. Według danych federalnego Urzędu Statystycznego sam wolumen handlu polsko-niemieckiego wzrósł w 2018 roku do 120 miliardów euro. A więc nawet bez Brexitu wymiana towarowa z Polską niebawem przekroczy wymianę z Wielką Brytanią.

 

Na początku 1990 roku Margaret Thatcher w swej wiejskiej posiadłości Chequers dyskutowała z ekspretami od spraw niemieckich na temat spodziewanych skutków zjednoczenia Niemiec. Postawiono też pytanie, czy Niemcy zdominują teraz Europę Wschodnią pod względem gospodarczym. Odpowiedź brzmiała: tak, prawdopodobnie, ale że jest to chyba jedyna droga ożywienia ekonomii Wschodu Europy. „Jedyna rzecz, która jest gorsza niż bycie wyzyskiwanym, jest niebycie wyzyskiwanym“, zanotował protokolant spotkania. Brytyjczycy i Francuzi nie są gotowi inwestować w tej samej mierze co Niemcy. Ponadto uzależnienie gospodarcze to nie to samo co podbój polityczny.

 

Można powiedzieć, że ta przesadzona prognoza w gruncie rzeczy się sprawdzila. Szczególnie od momentu rozszerzenia Unii Europejskiej na wschód gospodarka Niemiec zyskuje na  nowych rynkach zbytu, migracji oraz możliwości przenoszenia zakładów produkcyjnych. W ten sposób tworzy się miejsca pracy w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Dotacje z UE z powodzeniem pomagają redukować dystans wobec Europy Zachodniej. Z punktu widzenia gospodarki niemieckiej za lokalizacjami zakładów w Polsce i innych krajach regionu przemawiają – obok niższych kosztów pracy przy wysokiej jej jakości – bliskość geograficzna i kulturalna oraz relatywna stabilność polityczna i bezpieczeństwo prawne.

 

Tak długo, jak długo kluczowe obszary tworzenia wartości dodanej  nie odbywają się w Polsce, kraj nie przekroczy pewnego poziomu dobrobytu. Polska strategia dla przemysłu stawia czoła temu problemowi. Cel Niemiec, by silniej zintegrować się z najmocniejszymi gospodarkami europejskimi, by móc konkurować ze Stanammi Zjednoczonymi i Chinami, nie jest przy tym priorytetem Polski. Wręcz przeciwnie: Polska już od dłuższego czasu podejrzewa Francję i Niemcy o protekcjonizm. Zarzut brzmi, że oba kraje zamierzają wykorzystywać reguły dotyczące rynku wewnętrznego UE nie tylko do ochrony przed niemile widzianą konkurencją z Dalekiego Wschodu, lecz również, by nie dopuścić do wzrostu rozwijających się wschodnich sąsiadów z UE. W ten sposób na przykład rozumiano przeforsowaną przez Francję dyrektywę UE o pracownikach delegowanych. Również odrzucenie przez Komisję Europejską fuzji Alstomu i Siemensa poparto jako dowód niezależności urzędu antymonopolowego wobec gigantów przemysłowych z Francji i Niemiec. W szczególności kraje nadrabiające pod względem gospodarczym, takie jak Polska, zdane są na silne organy do spraw konkurencji .

 

Nonszalancja, z jaką Niemcy i Francja zapowiadają wyrzucenie za burtę europejskich uregulowań dotyczących konkurencji i środków pomocowych, budzi dyskomfort nie tylko w Polsce. Po wystąpieniu przez Brexit głównego bieguna gospodarki liberalnej, na północy Unii Europejskiej rysuje się ruch przeciwstawny. Założona w 2018 roku Nowa Hanza mogłaby się rozwinąć jako wektor negocjacji europejskich szczególnie w kontekstach polityki gospodarczej. Należy jeszcze odczekać, czy ten klub, do którego należą Skandynawowie, Bałtowie, Irlandia i Holandia, okaże się trwały. Ale już teraz demaskuje on wyobrażenie, że wraz z Wielką Brytanią odpadnie jedyna przeszkoda na drodze do realizacji niemiecko-francuskiej wizji UE, jako iluzję. W rzeczywistości inni krytycy Niemiec i Francji w przeszłości często chowali się za Brytyjczykami. Polskę niepokoi szczególnie myśl o niemiecko-francuskiej tzw.  „Kerneuropa“,  Europie twardego jądra, skupionej wokół strefy euro, która wykluczałaby kraje nienależące do tej strefy z procesów decyzyjnych o znaczeniu gospodarczym.

 

Federalny minister gospodarki Altmaier argumentuje, że również mniejsze europejskie gospodarki narodowe pośrednio zyskają, jeżeli najsilniejsze pod względem ekonomicznym kraje UE odniosą sukces w konkurencji z Chinami i Stanami Zjednoczonymi. Słabsze pod względem gospodarczym kraje UE przekonają się o tym tylko wtedy, gdy będą w stanie  dobitnie wyrazić swe interesy. Polska mogłaby przy tym grać coraz większą rolę. Nie powinno popełniać się błędu odrzucania tego jako nieeuropejskiego malkontenctwa.

 

Przetłumaczyła Agnieszka Grzybkowska

Leo Mausbach

Leo Mausbach

Współzałożyciel organizacji Osteuropa-Netzwerk, powstałej w ramach stowarzyszenia byłych stypendystów Fundacji Konrada Adenauera. Mieszka i pracuje w Warszawie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

The shortcode is missing a valid Donation Form ID attribute.

News Alert

Bądź na bieżąco!

Zamawiając bezpłatny newsletter akceptuje Pan/Pani naszą ochronę danych. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest w każdej chwili możliwe.